Przestrzegam! W 1999 roku, kiedy na stolcu wiary papież ze znoju słońca zasiadać będzie, w siódmym miesiącu z niebios przybędzie wielki król lęku, a świat od tego czasu niszczony będzie, począwszy od miasta siedmiu wzgórz. Zniszczenie tak ogromne będzie, iż koniec nastąpi starego w jedenaście miesięcy. I świat nasz zginie w ogniu i grozie.
Przepowiednia ta zapisana w ostatnim, szyfrowanym wierszu jasnowidza wszech czasów, lekarza i alchemika Michela Nostradame znanego nam jako Nostradamus spełnić się ma - według badaczy jego dzieł - w lipcu tego roku. Nie od razu jednak. Jak zapisał sam mistrz, nie będzie to jakiś apokaliptyczny moment, ale proces trwający ponad rok. A jego przewidywane zakończenie nastąpi tuż po 2000 r.
Według innych przepowiedni już kilka razy miał nastąpić koniec świata. Ale tę wizję poprzedza Nostradamus zapowiedzią kilku większych kataklizmów i małą lokalną wojną, której tragiczne konsekwencje obejmą cały świat. Wbrew potocznym opiniom nie był pionierem. Na długo przed nim o końcu świata około 2000 roku wieszczył dwunastowieczny prorok irlandzki św. Malachiasz, a później zapomniana już prorokini z Anglii, Ursula Sontheil zwana Matką Shipton.
Ten sam termin końcowego kataklizmu wyznacza w swoich wizjach najpopularniejszy jasnowidz XX wieku, Amerykanin Edgar Cayce. Podobnie jak Nostradamus, był człowiekiem głęboko religijnym i wierzył, że Bóg uczynił go instrumentem umożliwiającym przekazywanie ludzkości jego kosmicznych przesłań. I choć samo przekonanie o szczególnej misji nie jest u proroków niczym nadzwyczajnym, zastanawiające jednak jest to, że spośród zapisanych przez niego, w ciągu 43 lat, 8 tysięcy przepowiedni, dotychczas nie sprawdziło się jedynie jedenaście!
Tę o kataklizmie przełomu lat 1999 i 2000 oparł na sennej wizji. Zobaczył w niej siebie lecącego w dziwnym metalowym pojeździe nad całkowicie zniszczonymi i wymarłymi Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. Zapowiedział też, iż początkiem końca świata będzie rok 1988. Wtedy po raz pierwszy głos zabiorą żywioły. I faktycznie tak się stało!
To właśnie rok 1988 przyniósł zagrożenia związane z "efektem cieplarnianym" i gwałtownym powiększeniem się dziury ozonowej nad Arktyką. Nastąpiły też ogromne powodzie w wielu częściach świata, trzęsienia ziemi w USA i doszczętne zniszczenia w Armenii. Czyżby ta zadziwiająca zbieżność wizjonerskich stanowisk na temat przełomu tysiącleci kryła w sobie naprawdę jakąś przerażającą tajemnicę?
The requested URL was not found on this server.
![]() |
11 sierpnia 1999 r. Słońce z Księżycem ustawią się pod kątem o w stosunku do Marsa i Saturna oraz w opozycji do Urana tworząc tzw. WIELKI KRZYŻ względem Ziemi. |
Zaćmienia Słońca za każdym razem wywołują na Ziemi zwiększoną pobudliwość i lęki. Wraz z promieniowaniem, przed którym już nie chroni nas tak skutecznie warstwa ozonu, może ono być źródłem niespotykanego dotąd wzrostu agresji, nie tylko u zwierząt, ale przede wszystkim u ludzi. Konflikt zbrojny z byle powodu jest więc całkiem realny. Poważny, w byłej Jugosławii, już trwa. Chociaż nie bezpośrednio - zaangażowanych w niego jest przynajmniej 15 państw, w tym dwa mocarstwa.
Może to być początek wielkiego kataklizmu. Tak mówi Nostradamus w wierszu trzecim ostatniego cyklu swego dzieła: "a siejący grozę król prowadzić będzie wojnę w powietrzu by zgładzić swych wrogów i wody wystąpią z brzegów". Aż dreszcz przechodzi po ciele, gdy się obserwuje konflikt kosowski oraz powodzie w dolinach Renu i Dunaju. Przeraża też fakt, że, jak udowodnił biofizyk Scott Hill, wzmożone promieniowanie słoneczne sprzyja nieracjonalnym i wręcz samobójczym zachowaniom całych społeczeństw, gotowych pójść wbrew logice za fanatycznymi przywódcami takimi jak Husajn czy Homeini.
Na domiar złego już od 4 sierpnia tego roku Saturn, Mars, Uran i Księżyc będą dochodziły powoli do pozycji tak zwanego Wielkiego Krzyża względem Ziemi, by osiągnąć apogeum tego układu 11 sierpnia, kiedy to do Księżyca dołączy Słońce tworząc z nim ścisłą koniunkcję. Układ taki sprzyja uwolnieniu się emocji, np. ludzie mogą wyjść na ulicę z żądaniami wobec rządu. Ale też z drugiej strony układ taki bywa budujący.
W 1949 roku, przy identycznym Wielkim Krzyżu na niebie, powstało NATO, by zapobiec konfliktom na świecie - zagrożenie atomowe było wtedy całkiem realne. Tak więc byli wrogowie - Niemcy, Anglia i Francja - przetworzyli niszczącą energię na energię współpracy. Może i tym razem stanie się podobnie i energia Krzyża pobudzi ludzkość do dobrych zmian?
Tak mówi astrologia. Astronomowie liczą się jednak (przy dużej aktywności Słońca) z możliwością wzrostu grawitacji na skutek nakładających się na siebie pól grawitacyjnych planet. W konsekwencji przyniesie to zmianę toru przelatujących przez Układ Słoneczny meteorytów. Zawsze istnieje w takiej sytuacji prawdopodobieństwo, że jeden z nich spadnie nam na głowy! Efekt łatwo sobie wyobrazić patrząc na Zatokę Meksykańską, która jest dziurą właśnie po wielkim uderzeniu meteorytu w Ziemię!
Oczywiście to nie musi się stać. Ale teoretycznie może. I to właśnie teraz.
Jakby tego było mało, w mroku słonecznego zaćmienia, nadmiernego promieniowania i konfliktów zbrojnych słychać ironiczny śmiech naszych... komputerów. Przeważająca ich większość w swych programach operacyjnych nie przewiduje roku 2000. A gdy wreszcie nadejdzie, mogą się tak zachować, jakby chciały wszystko zacząć od początku. Oczyszczą się z ich zdaniem "niepotrzebnych" zabezpieczeń. I na przykład... odpalą cały światowy arsenał nuklearny! Czy trzeba czegoś więcej?
Można by więc zbudować następujący scenariusz. Na przełomie lipca i sierpnia 1999 roku wzrastające promieniowanie słoneczne wywołuje nadpobudliwość, która znajduje swoje przejawy w działaniach całych społeczeństw. Wojna w Jugosławii gwałtownie się rozszerza. Zwiększona grawitacja ściąga na Ziemię tysiące meteorytów, które niszczą ogromne jej połacie. Skłócona ludzkość nie jest w stanie zorganizować jakiejkolwiek akcji ratunkowej. W zamęcie pożarów, trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów nikt już nie ma czasu na zajmowanie się przeprogramowaniem pozostawionych samym sobie komputerów. Kiedy ustaje lawina meteorytów, z podziemnych silosów startują wszystkie rakiety świata z kilku głowicami atomowymi każda... Będziemy wtedy bezradni.
Na razie możemy jednak nie dopuścić, by sprawdził się scenariusz Nostradamusa i Cayce'a. Chociaż według nich, po dniu apokalipsy, ci którzy ocaleją, zaczną budować nowy, mądry świat. I co tu wybrać?
Jerzy Gracz
![]() |
Najlepsze miejsce na Ziemi
|
Czesław Klimuszko, najsłynniejszy nasz powojenny jasnowidz, nie chciał się wypowiadać w sprawach przyszłości państw i świata. Raz jednak dał się namówić.
Na krótko przed jego śmiercią (zmarł w 1980 r.), pod koniec lat siedemdziesiątych w elbląskim klasztorze złożyło mu wizytę kilka osób, między innymi pisarz Tadeusz Konwicki. Popijano brandy i w takiej atmosferze trudno było odmówić, gdy proszono o przepowiednie. Jeszcze nie było Solidarności, jeszcze się wszystkim zdawało, że komunizm będzie wieczny. Klimuszko powiedział: - Chłopcy, będzie dobrze! Przed Polską świetne lata! Nadchodzi czas upadku naszych wrogów.
Przed Polską widzę jasność. Najbliższe lata niebezpieczne i krytyczne. Polska je przeżyje, jedynie grozi klęska głodu. Nasz kraj czekają lata świetności. To jest szczęśliwe miejsce. Gdybym się miał drugi raz urodzić, chciałbym przyjść na świat tylko w Polsce. Niech Polacy z całego świata wracają nad Wisłę!
O innych krajach powiedział: Rosja sowiecka rozpadnie się, na wschodniej granicy będzie silne państwo ukraińskie. Będzie jakaś wojna w Europie, ale to nie przejdzie przez teren Polski!
Ksiądz Klimuszko tak napisał w książce: "Widziałem tragiczne losy trzech narodów. Jeśli chodzi o nasz naród to mogę nadmienić, że gdybym miał żyć jeszcze 50 lat i miał do wyboru pobyt stały w dowolnym kraju na świecie, wybrałbym jedynie Polskę pomimo jej nieszczęśliwego położenia geograficznego. Nad Polską bowiem nie widzę ciężkich chmur, lecz promienne blaski przyszłości."
The requested URL was not found on this server.
The requested URL was not found on this server.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.