Wiecie, że w maju przypadają urodziny Buddy? A także zielone świątki i dzień Flory - rzymskie święto kwiatów :)
Zielone świątki
Co łączy zieleń z Duchem Świętym? Nic poza kalendarzem. Zanim więc Mieszko I ochrzcił Polskę, nasi pogańscy przodkowie nie świętowali niedzieli Zesłania Ducha Świętego (50 dni po Wielkanocy), ale witali „zieloną” wiosnę. Z tej okazji próbowali oswoić wszelkiej maści bogów, boginki, południce i rusałki. Przekupywali je ofiarami, alkoholem, jedzeniem, kwiatami, a nawet kawałkami płótna i wstążkami. Powszechnie bowiem wierzono, że tylko tak można przyciągnąć pomyślność i zapewnić ochronę przed złowrogimi siłami natury. Wiele z tych magicznych rytuałów odprawia się jeszcze dziś. Choćby majenie domów i budynków gospodarczych (od którego pochodzi nazwa tych świąt). Na Śląsku używano w tym celu najczęściej gałązek brzozy, lipy oraz tataraku, który pocięty na drobne kawałki rozrzucano po całym mieszkaniu i przed domem (liście tej rośliny przypominały liście palm, którymi Żydzi witali Chrystusa). My też możemy magią zaskarbić sobie przychylność losu.
Umajmy więc nasz dom, ogrodzenie gałązkami młodych drzew. Zwłaszcza brzozy – bo to przecież opiekunka kobiet. Jeśli nasz pies (lub kot) nie stawia dużego oporu, załóżmy mu na szyję wianek z witek i kwiatów. Starannie okadźmy ziołami mieszkanie. Nasi przodkowie z zapaloną pochodnią objeżdżali pola, my możemy okrążyć ogród ze świeczką w dłoni – dzięki temu, tak jak oni, zapewnimy naszym roślinom ochronę. Powieśmy też w domu trochę tataraku – nie tylko przepłoszy wrogą magię, ale też uciążliwe owady. A po kolacji podzielmy się okruchami z duchami odwiedzającymi nasz dom, sypiąc je na przykład na parapet. Niegdyś uważano, że słoneczna pogoda w Zielone Świątki wróży dobre zbiory, choć jednocześnie jedno z ludowych przysłów mówi: „Wtedy ludzie przyszłość zgadną, gdy Zielone Święta w grudniu przypadną”. Mając w pamięci to, co działo się za oknem w czasie Wielkanocy, nie sposób jednak wykluczyć, że w tym roku ta przepowiednia może się spełnić.
reklama
404 Not Found
Not Found
The requested URL was not found on this server.
Miesiąc indiańskiego totemu jeleniaW zodiaku Indian zaczyna się znak Jelenia (trwa od 21 maja do 20 czerwca). Indianie z USA i Kanady swój horoskop oparli na kręgu zwierząt, które zachowują się podobnie do człowieka. Jeleń to zwierzę dostojne i pełne gracji, a jednocześnie kochające ruch. Urodzeni w jego totemie (znaku) czują więc potrzebę ciągłych zmian. Byle tylko życie było pełniejsze i ciekawsze. Natura pędziwiatra naraża ich na silne stresy, a największą ich wadą jest niecierpliwość. Nie zdziw się, gdy siedzący naprzeciw ciebie Jeleń zamiast cię słuchać, rozmawia z sobą w myślach. Urodzeni w tym znaku są pełni sprzeczności. Chociaż pragną jednoczyć innych, sami są rozdarci między sercem a rozumem. W miłości są równie skłonni do flirtu co „nasze” Bliźnięta. Kiedy więc następnym razem będziesz chciała ustawić Bliźniaka do pionu, zastanów się dobrze. Wprawdzie – jak mówi ludowe przysłowie – częste w maju grzmoty rozpraszają chłopom zgryzoty, ale jeśli spojrzysz na niego łagodniejszym okiem i pozwolisz mu robić to, co chce, może nie zrobi z ciebie jelenia.
Rzymskie święto kwiatów (23 maja)Zanim rzymska bogini Flora została patronką roślin i ciąż, miała wąską specjalizację – odpowiadała za kwitnienie drzew i krzewów owocowych i chroniła je przed pasożytami. Ponoć król Numa, legendarny spadkobierca Romulusa, „pożyczył” ją od sąsiadów (Sabinów), gdy rzymską pszenicę dosięgła plaga. I nigdy już jej nie oddał. Z czasem Flora rozszerzyła swoją opiekę na zboża i rośliny ozdobne, a nawet ludzi (jako patronka płodności). W jednym z mitów Flora obdarowuje boginię Junonę magicznym kwiatem. Dzięki niemu bogini zachodzi w ciążę bez „pomocy” mężczyzny (i rodzi boga wojny Marsa).
W dniu, w którym według tradycji Rzymianie oddawali cześć Florze, my też możemy ją prosić o opiekę zarówno w ogrodzie, jak i w sypialni. Najlepiej nadają się do tego konwalie – ulubione kwiaty Flory. Dobrze kupić jej kilka pęczków (w naturze są pod ochroną!). Jeśli zaś mamy pod ręką nagietki (obowiązkowo niepryskane!), to według przepisu Flory zróbmy z nich maseczkę, która odżywi suchą skórę i pomoże radzić sobie z nadmiarem słońca, do którego jeszcze nie zdążyłyśmy przywyknąć. Łyżkę płatków nagietka trzeba rozetrzeć z łyżką oleju jadalnego i łyżką najbardziej neutralnego kremu, jaki znajdziemy. Nałożyć na skórę i zmyć po 20 minutach.
Urodziny Buddy (25 maja)Miałby dziś ponad 2557 lat. Taki rok mamy w kalendarzu buddyjskim, według którego szóstego miesiąca księżycowego podczas pełni urodził się Siddhartha Gautama, znany jako Budda. W Korei dzień ten nazywa się Świętem 1100 Barw. Swoją nazwę zawdzięcza kolorowym lampionom, którymi dekoruje się świątynie, sklepy i domy. Według legendy buddyści pielęgnują ten zwyczaj na pamiątkę ubogiej kobiety, która na lampion na cześć Buddy wydała wszystkie swoje pieniądze. My też możemy puścić w niebo swój lampion (5 zł sztuka) albo – jeszcze lepiej – pomedytować.
Podstawą prawidłowej medytacji jest oczyszczający, rozluźniający oddech. Wprowadzi on nasz umysł w stan pełnej synchronizacji fal mózgowych. I choć brzmi to bardzo fachowo, jest łatwe jak… oddychanie. Z tą różnicą, że nie może to być nerwowe, płytkie pobieranie powietrza, ale głęboki oddech z przepony. Po prostu: zamknij oczy i powoli nosem wdychaj powietrze, licząc do czterech. W miarę postępów, przedłużaj okres wdychania, zatrzymywania i wydychania, przy czym wydech powinien być dłuższy niż wdech.
Bociani dzień (31 maja)Jeżeli zbuduje gniazdo na twoim dachu, powiększy ci się rodzina. A gdy zobaczysz go w locie, czekają cię szczęście i podróże. Na tym jednak cudowne możliwości boćka się nie kończą. Według słowiańskich legend bocian pochodzi od… człowieka. To znaczy jest człowiekiem, który za karę został przemieniony przez Stwórcę w ptaka i skazany na łapanie gadów, płazów i robaków. I choć, jak pisał XVIII-wieczny polski przyrodnik, ks. Krzysztof Kluk, „mięso bocianie jest czarne i lubo do jedzenia niekoniecznie zdatne”, to leczyli się nim chłopi. Już w 1534 roku Stefan Falimirz w swoim „Zielniku” zalecał: „Kto młodego bociana zje, temu oczy do roku ciec nie będą ani boleć”. I było w tym sporo prawdy, bo pogarszający się wzrok to jeden z pierwszych objawów wygłodzenia. Falimirz stosował też inne bocianie terapie: „pępek” (czyli żołądek) na wszelkie zatrucia, a „gnój” (odchody) na padaczkę. Dziś bocianów nikt już nie jada. Przeciwnie – staramy się zaskarbić sobie ich życzliwość. Na Podlasiu na przykład podrzuca się im busłowe łapy – czyli bułki drożdżowe w kształcie bocianich łap.
Justyna Rudzka
fot.: shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.