Strona 2 z 2
Czy to możliwe, by parę chwil z ulubioną kawą tak bardzo odmieniło nastawienie do życia? Naukowcy dowiedli, że drobne przyjemności, jakie sprawiamy sobie nawet w bardzo trudnych momentach, odganiają czarne myśli i wyzwalają pozytywną energię. A nasz nastrój i stosunek do życia w niezwykle silny sposób wpływają na cały organizm. W tym także na układ odpornościowy.
Jedne z pierwszych badań, które to wykazały, przeprowadzili w latach 60. XX w. uczeni z Wielkiej Brytanii. Okazało się, że ludzie pozostający nieustannie pod wpływem stresu częściej chorują na serce i cukrzycę typu 2. Potwierdzili to kilka lat temu prof. Janice Kiecolt-Glaser i Roland Glaser z Uniwersytetu Stanowego w Ohio. Stres wpływa na pracę narządów, które regulują naszą odporność.
Studenci w czasie sesji egzaminacyjnej mają mniej komórek układu odpornościowego zwalczających wirusy. W dodatku są one mniej aktywne niż przez resztę roku akademickiego.
Pod wpływem przykrych przeżyć w organizmie wydziela się hormon stresu – kortyzol i białka należące do grupy cytokin. Niektórzy badacze uważają, iż tak bardzo zaburzają one pracę komórek układu odpornościowego, że organizm staje się bardziej podatny na choroby zakaźne, w tym wirus HIV.
Piękne myśli, lepsze zdrowie
Ludzie pozytywnie nastawieni do świata są zdrowsi. A w razie choroby szybciej z niej wychodzą. I żyją średnio o siedem i pół roku dłużej niż ich zgorzkniali rówieśnicy. Zadowoleni mają bowiem więcej energii, są bardziej kreatywni. Mają też cudowną umiejętność, którą zauważyła wspomniana już psycholog prof. Sonja Lyubomirsky: bardzo szybko przystosowują się do wyzwań i problemów. I bez wahania biorą się za ich rozwiązywanie. Skupiają się na tym, co przytrafiło się im dobrego. Natomiast nie powracają do przykrych wspomnień.
reklama
404 Not Found
Not Found
The requested URL was not found on this server.
W każdej sytuacji, nawet najbardziej dramatycznej, potrafią dostrzec coś pozytywnego. – Energii dodaje im nawet drobna rzecz – zauważa prof. Barbara Fredricson z Uniwersytetu Karoliny Północnej. Jako przykład podaje chorych na raka, którzy lepiej znoszą chorobę, jeśli skupiają swoją uwagę na tym, jak wiele ciepła i wsparcia dostają od rodziny i przyjaciół. W przeciwieństwie do pacjentów, którzy nieustannie rozmyślają o śmierci.
Ale przyjaciele i kochająca rodzina są nam potrzebni do szczęścia nie tylko, gdy ciężko chorujemy. Okazuje się, że osoby towarzyskie, lubiące ludzi są mniej narażone na przedwczesną śmierć, rzadziej chorują na serce i nowotwory. Rzadziej też mają nadciśnienie i mniej cierpią na bezsenność niż samotnicy.
Rób sobie dobrzeNie ulega wątpliwości, że drobne przyjemności pomagają znosić trudy dnia codziennego. Badanie opublikowane w 2003 roku w czasopiśmie specjalistycznym „Journal of Personality and Social Psychology" pokazało, że warto się cieszyć z tego, co się ma. A poczucie szczęścia daje nam już samo zapisywanie rzeczy, za które możemy być wdzięczni losowi: zdrowie dzieci, miła rozmowa z przyjacielem, piękna pogoda czy pyszna kawa wypita z rana.
Psychologowie poprosili dwustu studentów, by przez dziewięć tygodni zapisywali wszystkie zdarzenia, które im się przytrafiły. Z tym, że połowa miała zapisywać przyjemne rzeczy, a połowa przykre. Ci, którzy prowadzili pamiętnik pozytywów, byli bardziej zadowoleni z życia, lepiej spali i mniej odczuwali ból.
Na czym polega siła pozytywnego myślenia? Jej zagadkę próbuje rozwiązać wspomniany już prof. Steve Cole. Zaczął się nad tym zastanawiać pod wpływem pytań, jakie zadali mu lekarze: Dlaczego z dwóch pacjentów – w takich samym stadium choroby, wieku i płci – jeden przeżywa, a drugi umiera? Co dziwniejsze, umiera ten, który był w lepszym stanie. Czy ten, który zmarł, nie chciał dłużej żyć, nie miał woli walki? Ale co dokładnie dzieje się wtedy w ludzkim umyśle i ciele?
Spisek genówJuż na przełomie lat 80. i 90. XX w. wykazano, że układ nerwowy, w tym mózg, oraz układ odpornościowy są ze sobą ściśle powiązane. Profesor Cole, chcąc sprawdzić, czy nasz nastrój i nastawienie do życia pozostawiają widoczny ślad w organizmie, zaczął badać aktywność genów osób samotnych i otoczonych przyjaciółmi. Odkrył, że u samotników układ odpornościowy gorzej pracuje. A to dlatego, że mniej aktywnych jest u nich aż dwieście genów, które wpływają na odporność. Wyglądało to tak, jakby geny te zawiązały spisek i celowo działały źle. A to z kolei prowadziło do powstawania ognisk zapalnych, z których mogły rozwinąć się choroby serca, choroba Alzheimera czy zapalenia stawów.
Dlaczego ludzie aż tak źle znoszą samotność? Cóż, już nasi pierwotni przodkowie żyli w małych, ale silnie związanych grupach. Dzięki temu łatwiej było im zdobyć pożywienie i obronić się przed dzikimi zwierzętami. Życie w grupie oznaczało więc mniejszy stres. I najwyraźniej tak pozostało do dziś. Jeśli więc na twojej drodze stanie samotny, nieszczęśliwy człowiek, wyciągnij do niego pomocną dłoń.
Dorota Reinisch
il. E. Banach-Rudzik
fot. shutterstock
~czekajirena