Duszę uleczysz w ogrodzie

Chcesz przegonić stres, uspokoić się i wyciszyć? Pielęgnuj rośliny. Zapomnisz o całym świecie i wreszcie usłyszysz własne myśli. I przestaniesz się bać świata, który leży za płotem.

Podczas I wojny światowej angielski marynarz Ted May trafił do tureckiej niewoli, z której udało mu się uciec po trzech latach. Ale omal nie stracił życia na morzu, gdzie spędził samotnie i bez jedzenia 23 dni. Gdy dotarł do domu, długo dochodził do siebie fizycznie, a jeszcze dłużej psychicznie. Nękały go lęki i koszmary, i nikt nie wiedział, jak mu pomóc. Uratowały go rośliny. Zaczął pracować jako ogrodnik i wkrótce jakby narodził się na nowo. Problemy psychiczne i koszmary zniknęły. Ta metamorfoza zrobiła tak ogromne wrażenie na jego wnuczce Sue Stuart-Smith, że postanowiła zbadać, co takiego jest w ogrodnictwie, że uzdrawia duszę. Dziś Sue jest psychiatrą i psychoterapeutką zajmującą się hortiterapią, czyli zbawienną rolą pracy w ogrodzie. Właśnie wydała książkę The Well-Gardened Mind” (co można przełożyć jako „Umysł dobrze uprawiony”), która błyskawicznie znalazła się na szczycie listy tegorocznych bestsellerów wydawniczych w Wielkiej Brytanii. Być może również dlatego, że podczas wielotygodniowego lockdownu z powodu pandemii koronawirusa wielu ludzi znalazło pocieszenie właśnie w pielęgnowaniu roślin.

lilie w okopach

 

W 1915 r. Alexander Douglas Gillespie, oficer szkockiego pułku piechoty, pisał w liście do domu, z francuskiego frontu, że pocisk artyleryjski wpadł do jego okopu, zabił pięciu kolegów i ranił czterech. W dalszej części listu znalazło się jednak coś niespodziewanego: oficer z dumą opisuje białe lilie, które posadził przy okopach, niecałe 400 metrów od pozycji niemieckich.

Alexander nie był jedynym, który w przerwach między bitwami zakładał ogródki. Robili to żołnierze po obu stronach frontu, często prosząc w listach do domu o przysłanie im konkretnych nasion. Zachowała się relacja reportera, który dotarł na linię frontu pod Ypres: „Najpierw stworzyli sobie mały ogródek warzywny, a potem zaczęli też sadzić kwiaty. Chcieli na nie patrzeć jedynie dla ich piękna” – pisał.

Sue Stuart-Smith przyznaje, że zachowanie żołnierzy było, wbrew pozorom, bardzo racjonalne. Uprawianie znajomych roślin jest przypomnieniem domu i jego bezpieczeństwa, co podczas wojny może zapewnić nieco psychicznego wsparcia. Jeśli nasiona wykiełkowały tuż przy okopach, dawały właśnie tę namiastkę domu, namacalny dowód na istnienie normalnego świata, gdzieś poza koszmarem frontu.

rośliny dobre na wszystko

 

Fakt, że terapia ogrodnictwem może być niezwykle skuteczna u osób ze stresem pourazowym, zaczęła niedawno wykorzystywać brytyjska armia. W ośrodku rehabilitacyjnym Headley Court, w Surrey, gdzie kieruje się żołnierzy poszkodowanych we współczesnych misjach wojennych, jedną z form terapii zajęciowej jest właśnie praca w ogrodzie. Już w 1796 r. angielski filantrop William Tuke zbudował dom dla chorych psychicznie, gdzie zamiast przebywać w zamknięciu, mogli się oni do woli wałęsać po ogrodzie i pracować. Zatrudnieni tam lekarze dobierali rodzaj zajęcia do upodobań pacjentów. Jedni woleli opiekować się kwiatami, inni pielić warzywa, jeszcze inni uwielbiali zakopywać nasiona w ziemi. Zakazane były za to zabiegi typowe w tamtym czasie w takich zakładach, jak zimne prysznice, upuszczanie krwi, przywiązywanie do łóżka i faszerowanie lekami. Oprócz ogrodnictwa pacjenci mogli też swobodnie zajmować się czymś innym, jak szycie czy robienie na drutach. Efekt? Zakład Tuke’a szybko zyskał sławę, gdzie chorzy, wcześniej agresywni lub apatyczni i wycofani, stawali się pogodnymi, szczęśliwymi, a czasem na powrót normalnymi ludźmi.

Ponad sto lat później słynna pielęgniarka Florence Nightingale również zaobserwowała, że pacjenci zdrowieją szybciej, jeśli mogą posiedzieć wśród roślin. A słynny neurolog Oliver Sacks pisał wprost, że „w wielu przypadkach ogród i Natura potrafią uczynić więcej niż lekarstwa”.

Również w tak ponurym środowisku, jak więzienie. Sue Stuart-Smith opisuje wyspę Rikers Island w pobliżu Nowego Jorku, gdzie mieści się potężny kompleks więzienny. Niedawno rozpoczęto w nim długofalowy projekt, którego częścią jest przekształcenie części wyspy w wielki ogród. Więźniowie, którzy tam pracują, zbierają ok. 9 ton świeżych warzyw rocznie, dostarczają też kwiatów ciętych. Sue cytuje w swej książce jednego z osadzonych: „Gdy jesteś w ogrodzie, to jakbyś mówił innym językiem. W murach więzienia jest zgiełk, przemoc i negatywizm. Gdy wchodzisz do ogrodu, czujesz, że znów odnajdujesz samego siebie”. Władze więzienia przyznają, że odkąd pozwolono więźniom pracować w ogrodzie, ich agresja wyraźnie zmalała. Sue pisze też o sobie. „Całkowite zanurzenie się w przyrodę ostatecznie pozwoliło mi pokonać smutek i żałobę po śmierci ojca. Codziennie patrzyłam, jak gdzieś w ogrodzie rodzi się nowe życie – pojawia się nowy liść, kwiat czy kiełek. To pozwala uwierzyć w życie, mimo wszystko”.

bliżej Natury

 

Cóż takiego jest w ogrodnictwie, że uzdrawia duszę? Istnieje przecież mnóstwo różnych hobby, które również potrafią wciągnąć. Jednak nie zauważono, by zbieranie znaczków, kolekcjonowanie przedmiotów czy haftowanie miały tak wyraźnie leczący wpływ na ludzką psychikę. Prawdopodobnie chodzi tu o zieleń i przestrzeń – naturalne, pierwotne środowisko człowieka. Jego badacz Jules Pretty zwraca uwagę, że ludzkość żyła w bliskim związku z przyrodą przez tysiące pokoleń. Dopiero od niedawna izolujemy się od niej, spędzając większość czasu w biurach i samochodach. Ewolucyjnie nie jesteśmy jednak przygotowani do życia w zamknięciu. Nic więc dziwnego, że cały ten beton, asfalt i korki wpędzają nas w depresję. I tym bardziej nic dziwnego, że jeśli przez kilka godzin będziemy zajmować się wyłącznie grzebaniem w ziemi i pielęgnowaniem roślin, czujemy, jakbyśmy wracali do domu, do swego naturalnego środowiska.

„Kiedy zanurzamy ręce w ziemi, łączymy się z naturą, dosłownie włączamy się w cykl życia przyrody, w której po obumieraniu i gniciu zawsze następuje faza odrodzenia i wzrostu” – pisze Sue Stuart-Smith.

Ogrodnictwo jest jedną z najbardziej pierwotnych ludzkich aktywności, ale wciąż niewiele wiemy o tym, jak bardzo może nam być pomocne. Dopiero od niedawna prowadzi się w tym kierunku poważne badania naukowe. Pokazują one wyraźnie, że pielęgnowanie roślin ma bezpośredni antydepresyjny wpływ na ludzi. Jedno z takich badań pokazało, że u osób pracujących w ogrodzie ryzyko zapadnięcia na demencję jest niższe o 36 proc. niż u reszty populacji. Inne dowodzi, że obniża się u nich także poziom stresu i normalizuje ciśnienie krwi. W tym eksperymencie porównywano m.in. zdolność do rozwiązywania trudnych zadań przez fanów ogrodnictwa i osoby, które relaksowały się czytaniem książek. Okazało się, że u tych pierwszych hormon stresu spadał szybciej i na dłużej niż w przypadku moli książkowych. W

Wielkiej Brytanii lekarze coraz częściej przepisują ogrodnictwo jako dodatek do terapii pacjentów z depresją. Jeśli ktoś nie ma takich możliwości u siebie, w kilku wielkich miastach istnieją ogrody prowadzone przez organizacje charytatywne, gdzie pacjenci mogą odbywać sesje terapeutyczne.

sekator zamiast zemsty

 

Sue Stuart-Smith przekonuje, że uprawianie roślin pozwala także na bezpieczne wyładowanie negatywnych emocji. Wyrywanie chwastów, przekopywanie grządek czy zmaganie się z kamienistym gruntem, leżącym dotąd odłogiem, wymaga siły fizycznej. Można przy nich dać upust złości czy lękowi. Potem przychodzi poczucie satysfakcji, gdy widzimy, że nasze wściekłe walenie łopatą w ziemię przyniosło efekt w postaci grządki kwiatów. Sue Stuart-Smith poznała wiele osób, którym plany zemsty na bliźnich przeszły zupełnie, gdy tylko odpowiednio długo trzymały w ręku sekator. Z niczym nie da się też porównać uczucia radości, kiedy patrzymy, jak rośliny pięknie się rozwijają. Dlatego ogródki tak dobrze sprawdziły się tej wiosny. Chociaż cały przestraszony zarazą świat zamknął się w kwarantannie, roślinność buchnęła zielenią, jak zwykle. Ogrody pełne kwitnących krzewów pachniały i cieszyły oczy kolorami. Ten, kto mógł przetrwać ten czas wśród nich, na pewno wyjdzie z pandemii spokojniejszy.

 

tekst: Ewelina Dera

 

reklama
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl