Przyszły badacz kultury, wierzeń i obyczajów różnych ludów już od najmłodszych lat dostrzegał, że między ludźmi istnieją ogromne różnice. Jego ojciec Lucjan Malinowski był profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, wybitnym znawcą folkloru i gwar. W domu często odbywały się towarzyskie spotkania krakowskich intelektualistów, którzy prowadzili uczone dyskusje, nierzadko po francusku.
Równolegle ze światem salonów i profesury chłopiec poznawał zupełnie inną rzeczywistość. Był słabym, chorowitym dzieckiem i matka często wyjeżdżała z nim do miejsc o zdrowszym klimacie. Najwięcej czasu spędzali w Zakopanem, wśród prostych górali. Po latach pisał: „Nim skończyłem osiem lat, żyłem w dwóch zupełnie różnych światach kulturowych, mówiąc dwoma różnymi językami, jedząc dwa różne rodzaje jedzenia, stosując dwa różne sposoby zachowania się przy stole, posiadając dwa różne rodzaje wrażliwości i ogłady, uczestnicząc w dwóch rodzajach rozrywek”.
Co ważne, rodzice nie wartościowali tych światów, nie wpajali mu typowego dla wielu mieszczuchów poczucia wyższości nad wsią. Wkrótce zetknął się z jeszcze innymi ludźmi – na Ibizie i Wyspach Kanaryjskich. Dzięki tym wyprawom stan jego zdrowia poprawił się na tyle, że mógł podjąć naukę w gimnazjum (wcześniej uczyła go matka). I chociaż wybierając karierę naukową, podążył śladami ojca, to ona – Józefa z Łąckich Malinowska – wywarła na niego największy wpływ. Gdy chorował, czytała mu na głos podręczniki i powieści podróżnicze, pomagała przed maturą i przy redagowaniu pierwszej książki.
Wieść o jej śmierci dotarła do niego, gdy przebywał na drugim końcu świata, na Nowej Gwinei. Przeżył to bardzo mocno, pogrążając się w myślach o sensie istnienia. Podczas studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim poznał jeszcze jeden, zupełnie odmienny świat – artystycznej cyganerii Młodej Polski. Całonocne dyskusje, wódeczka, muzyka, wyzwolone kobiety... To wciągało i urzekało, w niczym też nie przypominało ani dystyngowanej atmosfery rodzinnego domu, ani prostego życia zakopiańskich górali.
reklama
404 Not Found
Not Found
The requested URL was not found on this server.
Bronio, jak nazywali go koledzy, był dobrym kompanem, studiował matematykę i fizykę, ale nie stronił od kieliszka i flirtów. Najbardziej zaprzyjaźnił się z młodszym o rok Stanisławem Ignacym Witkiewiczem – Witkacym. Z listów, jakie do siebie pisali, wyłania się obraz nawet czegoś więcej niż przyjaźni, byli dla siebie „kochanym Broniem” i „kochanym Stasiem”. Biografowie sugerują, że przeżyli epizod homoseksualny. Dziś trudno orzec, czy wynikało to z łączących ich uczuć, czy było jedynie eksperymentem poszukujących wciąż nowych wrażeń artystów. Z czasem obaj okazali się zdeklarowanymi heteroseksualistami. Obaj wybrali też różne drogi kariery.
Witkacy pozostał człowiekiem sztuki, Malinowski „spoważniał” i oddał się nauce. Zerwał z cyganerią, kontynuował studia w Lipsku, potem w Londynie. Wiedział, że chce zostać naukowcem, ale długo nie mógł się zdecydować, w jakiej dziedzinie. Matematykę zamienił na filozofię, doktoryzował się z ekonomii. I wtedy przeczytał słynne dzieło brytyjskiego antropologa Jamesa Frazera „Złota gałąź”.
Opisy pradawnych lub egzotycznych wierzeń, rytuałów i obrzędów przywołały wspomnienia z dzieciństwa, rozmowy z ojcem, czytane przez matkę opowieści o Robinsonie Crusoe i sławnych odkrywcach. To pobudziło jego wyobraźnię i nieposkromione ambicje, chciał tak jak ojciec badać ludowe obyczaje, ale już nie na niewielkim skrawku polskiej ziemi, lecz w skali świata. Sobie tylko znanymi sposobami przekonał władze renomowanej brytyjskiej uczelni London School of Economics do sfinansowania jego karkołomnego planu. W roku 1914 wyruszył do Australii, skąd zamierzał dotrzeć do najmniej znanych ludów Nowej Gwinei i sąsiadujących z nią Wysp Trobriandzkich.
W podróż zabrał ze sobą Witkacego, załamanego po samobójstwie narzeczonej Jadwigi. Choć kondycja psychiczna przyjaciela pozostawiała wiele do życzenia, w końcu wyruszyli. Po kilku tygodniach dopłynęli do Australii. Tam zastał ich wybuch I wojny światowej i dopadła trudna, polska historia. Malinowski jako obywatel walczących przeciwko Wielkiej Brytanii Austro-Węgier został internowany; Witkacy, który urodził się w Warszawie i był poddanym sojuszniczej Rosji, został przyjęty nader gościnnie. W końcu Bronisław zdołał przekonać kolonialne władze, że nie jest szpiegiem, lecz naukowcem, i uzyskał zgodę na kontynuowanie ekspedycji. Niebawem jednak przyjaciele pokłócili się i rozstali. Witkacy wrócił do Europy, Malinowski wyruszył na spotkanie z przygodą.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.