Regina Salomea Rusiecka była skazana na sukces. Ale nie ten przewidywany dla ówczesnych panienek. Zamiast ślubu z księciem – podróże i fortuna, zbita dzięki praktyce lekarskiej.Współcześni jej lekarze musieli zgrzytać zębami z zazdrości: nie dość, że baba, to jeszcze skandalicznie młoda, pewna siebie i rozchwytywana przez bogatych pacjentów. Kto to słyszał, żeby kobieta, zamiast pilnować domu, szwendała się samopas po świecie, wymyślała własne kuracje i bezczelnie uzurpowała sobie pozycję zajmowaną dotąd wyłącznie przez mężczyzn? Ale „pierwsza polska lekarka” puszczała to mimo uszu.
Lekarka sułtańskiego haremu
Pochodząca z niezamożnej drobnoszlacheckiej rodziny dziewczyna chciała żyć w luksusie i ani myślała czekać, aż pieniądze spadną jej z nieba. Doświadczenie nauczyło ją, że może liczyć tylko na siebie, więc zabrała się do roboty, w nosie mając konwenanse. Choć nigdy nie uczęszczała na studia medyczne (rzemiosła uczył ją pierwszy mąż, a potem „doszkalała się” sama i prywatnie, u kilku znajomych medyków), okazała się bardzo zręczną lekarką. I wytrwałą podróżniczką. Została osobistym medykiem chana krymskiego i ambasadora Turcji w Wiedniu. Leczyła elitę Polski, Rosji (caryca Elżbieta Piotrowna chciała nawet zatrzymać ją na swoim dworze na stałe) i Turcji, a przez jakiś czas samodzielnie czuwała nad zdrowiem… sułtańskiego haremu.
Ruchliwa i odważna, nie potrafiła długo usiedzieć w jednym miejscu. Nosiło ją po Europie i Azji, od pacjenta do pacjenta. Zwiedziła nawet Egipt i Jerozolimę! Wszystko to na własną rękę – zamiast męskiego opiekuna brała w podróż męskie przebranie oraz… broń palną. Strzelanie opanowała równie dobrze jak medycynę: „Zawsze miewałam pistolety, fuzje w kolasce”, pisała w pamiętniku.
Niejeden zbój musiał zwiewać przed rozsierdzoną niedoszłą ofiarą. „I mnie stanie na proch dla przysługi waćpana. Oddaj waćpan, co mnie należy, a potem niech będzie, co Pan Bóg da!” – usłyszał pewien turecki bandyta od Reginy, z uśmiechem celującej mu prosto między oczy. O łamagach bojących się podróżowania statkiem napisała: „Jeśli ktoś się morza boi, to jest dziecinna bojaźń i śmiechu godna”. Nieraz zdarzyło się jej znosić sztorm na wynajętym statku, gdy usiłowała jak najszybciej dotrzeć do zamożnego chorego.
The requested URL was not found on this server.
The requested URL was not found on this server.
The requested URL was not found on this server.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.