Odchudzanie całą PARĄ

W akcję „zdrowa dieta” włączyli się wszyscy: Ania, Grzegorz i czterech synów. Kuszenie ciastem budyniowym
Jakby było mało, Grzegorza zaczęło kłuć w piersiach. Zrobił badania. Lekarka spojrzała na wyniki, na niego i orzekła, że to początki wieńcówki. „Co to znaczy?” – spytał. Pokazała mu krzyżyk. Przestraszył się. Tego samego wieczoru zwołali rodzinną naradę. Akurat przyjechała z Jaworzna ciotka Irena, była lekkoatletka, która po zakończeniu kariery ciągle walczyła z nadwagą. Powiedziała im, czego mają się trzymać. I zaczęła się jazda.

– Początek był ciężki – przyznaje Grzegorz. – Byłem trochę wkurzony, to prawda. Kiedy chłopcy jedli normalny obiad, ja musiałem się opędzić jarzynami gotowanymi na parze.

Chowałem się do innego pokoju, nie chciałem czuć kuchennych zapachów. Ale po kilku dniach organizm się przyzwyczaił. Już nie reagowałem nerwowo. Czułem, że spodnie zapinają się lżej, łatwiej oddychałem. Chudłem, a Marcel i Ania razem ze mną.
Po trzech tygodniach ważył już dziewięć kilo mniej.

– Za szybko – przestrzegała lekarka. Więc Ania upiekła ciasto budyniowe. Jego ulubione.

– Coś ty?! – fuknął. – Koniec diety? Myślisz, że na tym poprzestanę? Nie kuś mnie, muszę pokazać synowi, że da się schudnąć – był zły, że zamiast go wspierać, podsuwa kalorie.

reklama

– Wtedy zrozumiałam, że chociaż ja podchodzę do tej diety na luzie, to Grzegorz potraktował sprawę poważnie i muszę mu pomóc – mówi Ania. – Włączyłam chłopaków. Emanuel, Beniamin i Olaf przywlekli ze spiżarni worek marchewki, buraków i selerów. Sami obierali i wkładali do sokowirówki. Gotowe soki zanosili tacie i Marcelowi. Ale i pili sami, chwaląc, że pyszne!

Mateusz Doliński śmieje się na samo wspomnienie miny swojego syna, ośmioletniego Maćka, który tydzień po rozpoczęciu przez nich diety przyniósł od babci czekoladę. Na początku nie wiedział, co z nią zrobić. Schować?
– Możesz położyć na stole – Mateusz poklepał syna po ramieniu – i tak nie zjemy.
– I będzie leżała? Niesamowite – Maciek miał wielkie oczy.

Teraz, kiedy zobaczył, że odchudzanie mamy i taty nie jest jednodniowe, pomaga. Rano w sobotę, kiedy obydwoje się ważą, wpada z kartką.
– Kilogram mniej! – stwierdza z zadowoleniem i zapisuje. Potem sprawdzian dla mamy. Obydwoje schudli równo 5,5 kg.
– Idziecie łeb w łeb – stwierdza z zadowoleniem. – Tak trzymajcie. Albo kiedy po drugiej wizycie u dietetyka mogli wybrać: mandarynki albo żółty ser, i chórem zdecydowali się na owoce, Maciek im te mandarynki wydzielał. Liczył i przynosił: cztery dla mamy, cztery dla taty.

– Atmosfera w domu wyraźnie pocieplała – uważa Mateusz. – Kiedyś wpadałem na ostatnich nogach, zły, bo głodny. Teraz przed wyjściem z pracy zjadam ostatnią porcję przygotowaną na cały dzień przez Martę, wracam i godzinę bawię się z synem, a potem wszyscy siadamy do kolacji. I my jak zwykle zjadamy „coś na parze”, Maciek zaś, który jest szczupłym dzieckiem, to, co lubi. W domu jest przyjemniej, bo widać już pierwsze efekty naszych starań. Odgrzebujemy stare ciuchy i mamy frajdę, że znów zaczynamy w nie wchodzić. To był świetny pomysł, żeby wspólnie przejść na dietę!


tekst: Sonia Ross
foto: Elżbieta Socharska, Konrad Dwornik, Rafał Lipski, Kapif, East News


Jak oni się odchudzają?

Można chudnąć w parze, można w pojedynkę. Najważniejsze, żeby w ogóle zmierzyć się z kilogramami. Gwiazdy robią to na różne sposoby.

Tomasz Sekielski Tomasz Sekielski dziennikarz
Przećwiczyłem w życiu wiele diet. Między innymi tak modną ostatnio białkową Dukana, próbowałem też liczyć kalorie, głodzić się. Ale sens ma tylko zmiana nawyków. To banalne: mniej jeść i więcej się ruszać.  Spędzam w pracy większość dnia, ale gdy mamy przerwę, mogę poćwiczyć, bo w budynku TVN jest siłownia. A wiele basenów jest czynnych już od 6 rano. Jak się chce, można popływać przed pracą. Ja tak robię. Już sobie nie odpuszczam, za dużo mam do stracenia.
Anja Ortodox Anja Ortodox wokalistka
Nie przeszłam wielkiej metamorfozy, bo schudłam tylko 6 kg. Ale nie ukrywam, że inspiracją do podjęcia tych kroków była spektakularna zmiana pani Anny Kalaty. Jak ją zobaczyłam, pomyślałam sobie: „A więc można!”. Teraz stosuję się do zaleceń Montignaca, widzę efekty, i dziwię się, że tak niewielu dietetyków mówi głośno o tym, że to nie liczenie kalorii jest w odchudzaniu ważne, tylko sprawdzanie indeksu glikemicznego potraw! Bo okazuje się, że nawet kaloryczna potrawa wcale nie musi nam zaszkodzić, odkładając się w postaci tłuszczu. Wiem, bo sprawdziłam na sobie!

Anna Kalata była minister pracy
– Gdyby nie moja podróż do Indii, być może ciągle byłabym gruba. Tamte kolory i smaki tak na mnie podziałały, że sama ułożyłam sobie dietę. Wyrzuciłam z jadłospisu wszystko, co lubiłam: słodkie, tłuste, tuczące. Schudłam aż 13 kg w ciągu miesiąca! Potem zmienił się mój metabolizm i utrzymanie diety stało się o wiele prostsze. Teraz, kiedy schudłam z rozmiaru 52 do 36, jem często, ale po trochu. Głównie warzywa, owoce, nabiał. Swoją historię opisałam w książce, którą właśnie kończę.

Łukasz Nowicki Łukasz Nowicki aktor
Odchudzałem się czasem do roli, ale kilogramy wracały, co mnie frustrowało. Tym razem będzie inaczej, postanowiłem. I rozważne jedzenie połączyłem ze sportem. Dało to świetne efekty, bo w ciągu kilku miesięcy schudłem prawie 23 kg. Zacząłem biegać, chodzić na siłownię, cukier zastąpiłem słodzikiem, zwyczajną colę colą light, tłusty nabiał chudym itp. Ale nie szaleję z dietą. Jak jest bankiet, imieniny albo jadę na wakacje, to daję sobie dyspensę i wcale się nie ograniczam. Natomiast żadnych forów, jeśli chodzi o sport: codziennie biegam, a 3-4 razy w tygodniu jestem na siłowni. Najpierw ćwiczyłem w powyciąganym podkoszulku i starym dresie. Teraz kupiłem kilka zestawów ubrań. To także doping – lepiej wyglądać na sali treningowej. Kupiłem też buty do biegania. No i nareszcie, pierwszy raz od dawna, poczułem się dobrze we własnej skórze.







Źródło: Wróżka nr 4/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka