W szczerym polu, między Kruszyną a Borownem, stoi duża kamienna kolumna. Można tam nocą zobaczyć pędzącego w szaleńczym tempie jeźdźca i usłyszeć jego dojmujący szloch. To umierający z miłości Otton Denhoff, któremu rodzony ojciec spalił ukochaną Barbarę...
Około 20 kilometrów za Częstochową w kierunku Warszawy, kilka kilometrów od trasy szybkiego ruchu, rozciągają się kruszyńskie włości, ze wspaniałym renesansowym pałacem. Jego budowę rozpoczęto w 1630 roku. Sama Kruszyna jest dużo starsza. W XVI wieku już jako spory folwark była własnością rodziny Koniecpolskich. Ostatni z rodu, Zygmunt, zmarł w Kruszynie i tam został pochowany. Jego sukcesorzy przekazali wieś - jako wiano Aleksandry Koniecpolskiej - jej mężowi Kacprowi Denhoffowi, wojewodzie sieradzkiemu.
Potężni jak dzik w herbie
Kacper przybył do Polski w czasach Zygmunta III, podobno uciekając przed Szwedami z Estonii. Rodzina Denhoffów, niezbyt zamożna, szybko wyrobiła sobie dzięki niemu znaczącą pozycję w Polsce. Sam Kacper na dworze królewskim dał się poznać jako niezwykle utalentowany i obrotny. Szybko też, w uznaniu zasług, obdarowany został starostwami wieluńskim i radomszczańskim. Podobno do Kruszyny trafił wraz z królem Zygmuntem III Wazą, zaproszonym przez Koniecpolskiego na łowy. W czasie polowania Denhoff zapędził się w głąb kniei za potężnym dzikiem (nie wiadomo, z jakim herbem przybyli Denhoffowie z Estonii, ale w Polsce mieli łeb ogromnego dzika z potężnymi szablami), który go zranił.
Kiedy zwierz rzucił się na prześladowcę, ten miał salwować się ucieczką na wielki krzew - właśnie kruszynę. Rosło ich w okolicy i po dziś dzień rośnie całe mnóstwo. Szczęśliwie uratowany miejsce to ochrzcił nazwą krzewu, a dla upamiętnienia swego ocalenia kazał wybudować kościół. Wkrótce przeniósł tam też swoją siedzibę. Naprawdę kościół powstał jednak dopiero parę dziesięcioleci później i nie zbudował go Kacper, ale jego synowa, Anna Eufemia z Radziwiłłów Denhoffowa, wdowa po jego zmarłym synu Stanisławie. A Kruszyna była Kruszyną już parę stuleci wcześniej.
Pałac szczęśliwych miłości
W 1633 roku Kacper Denhoff zakończył budowę pałacu. Piętrowego, jednego z najwspanialszych w ówczesnej Rzeczpospolitej. W renesansowym stylu, lecz z dwoma bocznymi wieżami zapowiadającymi już wczesny barok, otoczonego rozległym parkiem, wzorowanym na modnym wówczas stylu francuskim. Koniec budowy pałacu zbiegł się ze ślubem córki Kacpra Denhoffa, Anny, z podkanclerzem koronnym Bogusławem Leszczyńskim. Huczne weselisko trwało ponad tydzień. Zaszczycił je dopiero co koronowany Władysław IV, w towarzystwie swojego doradcy i jednocześnie jednego z najbardziej oddanych przyjaciół - Gerarda Denhoffa, brata Kacpra.
reklama
404 Not Found
Not Found
The requested URL was not found on this server.
Pałac, okolice, przyjęcie wywarły na monarsze tak wielkie wrażenie, że za każdym razem, kiedy wybierał się z pielgrzymką do Częstochowy (odbył ich ponoć sześć), odwiedzał także posiadłość w Kruszynie. Gdy przybył tam po raz pierwszy, nie tylko chciał uczestniczyć w weselu. Chodziło też o konkretny interes. Król poprosił Kacpra o delikatną misję: wyjazd do Wiednia, na cesarski dwór Habsburgów, by wysondować nastawienie cesarza Ferdynanda II do ewentualnego małżeństwa jego córki, Cecylii Renaty, z Władysławem IV właśnie... Denhoff podjął wyzwanie.

Wziął też do towarzystwa młodszego brata monarchy, późniejszego króla Jana Kazimierza. Swaty się udały, ale małżeństwo nie przetrwało długo; Cecylia Renata zmarła. Niespełna rok później król prosił braci Denhoffów o następną matrymonialną misję. Tym razem królewski wybór padł na Marię Ludwikę z rodu Gonzagów de Nevers. Niestety, wkrótce po przybyciu do Warszawy (na początku lipca 1645 roku) Kacper Denhoff zmarł. Z misją pozyskania żony dla króla ruszył więc do Paryża tylko Gerard. Przez Kruszynę... ze zwłokami swojego brata w powozie. Po śmierci Kacpra Denhoffa pałac przeszedł w ręce jego średniego syna, Stanisława.
Późną wiosną 1646 roku Stanisław witał w Kruszynie swojego stryja Gerarda, który kilka tygodni wcześniej powrócił do kraju z orszakiem Marii Ludwiki. Przywiózł bratankowi zaproszenie na królewski ślub. Stanisław Denhoff poznał na dworze pięcioletnią Marię, córkę margrabiego de La Grange d'Arquien, która przybyła do Polski z Francji w monarszym orszaku. Ponoć była nieślubnym dzieckiem Marii Ludwiki, stąd jej stała obecność u boku królowej. Denhoff nie mógł nawet przypuszczać, że to pełne wdzięku dziecię - późniejsza królowa Polski, Marysieńka Sobieska - stanie się przyczyną wielkiej tragedii jego rodu.
Bawił się na razie doskonale, odnowiwszy znajomość z Janem Kazimierzem (wspólnie uczestniczyli w 1629 roku w kampanii szwedzkiej), który dwa lata później odziedziczył po zmarłym bracie koronę. Wraz z "załącznikiem", czyli Marią Ludwiką, którą niebawem poślubił. Jan Kazimierz, aż do swojej niesławnej abdykacji w 1668 roku, odwiedził Stanisława w Kruszynie trzynaście razy! Imponująca liczba, zważywszy na fakt, iż Polską targały w tamtym czasie dwie wojny (z Chmielnickim i Szwedami) i jeden rokosz (Lubomirskiego).
Duch pokutuje, ciało szaleje w Kruszynie Trzeba wiedzieć, że zanim Jan Kazimierz został królem, był już kardynałem. Wielce pobożny, sprytnie oddzielał sprawy ducha i ciała. Twierdził, że duszę poświęcił Bogu, a ciało - urokom życia. Niemal każdego roku udawał się z pielgrzymką na Jasną Górę, by wyjednać u Najwyższego odpuszczenie grzechów. A prosto z Częstochowy jechał do Kruszyny, gdzie otwierał ich nowy "rejestr"... Właśnie w Kruszynie, tuż po zakończeniu wojny z Kozakami (około 1650 roku) Jan Kazimierz poznał Teodora Denhoffa, który przybył z Pomorza na tradycyjne doroczne spotkanie rodzinne i rozglądał się właśnie za dobrą posadą. Jego Wysokość, wysłuchawszy sugestywnej autoprezentacji, powierzył Teodorowi zaszczytne obowiązki podkomorzego koronnego. Opłaciło mu się to, gdy kilka lat później ożenił pupila z Katarzyną Bessaine, jedną z najpiękniejszych panien z fraucymeru swojej żony. Denhoff ani pisnął, gdy Katarzyna została oficjalną kochanką króla...
Po abdykacji Jana Kazimierza szlachta wyniosła na tron Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Pod koniec lutego 1670 roku młody król, w towarzystwie narzeczonej Eleonory Marii Józefy, siostry cesarza Austrii Leopolda I, dotarł do Kruszyny. Niebawem odbył się ich ślub na Jasnej Górze. Eleonora zakochała się w tak szczęśliwym dla niej miejscu i obiecała tu powrócić. Dotrzymała słowa. Po przedwczesnej śmierci króla przybyła do Kruszyny i mieszkała tam przez kilka miesięcy. Wyjeżdżała niechętnie, dopiero na usilną prośbę cesarza Leopolda I, który postanowił wydać siostrę za Karola Lotaryńskiego, głównego rywala Jana III Sobieskiego w walce o polską koronę.
Kruszyńskimi włościami zarządzali wówczas dwaj synowie zmarłego Stanisława: Zygmunt i pierworodny Kacper (imię otrzymał po dziadku). Pierwszy - stateczny, dobry gospodarz, drugi - porywczy i przesadnie ambitny. Oczkiem w głowie obu był jedyny syn Kacpra - Otton, zwany także Józefem. W 1676 roku miał już 21 lat i pilno mu było do żeniaczki. Zakochał się dość niefortunnie, bo w Barbarze Szafraniec z pobliskiej wsi Bogusławice, córce zarządcy. Kacper Denhoff niezbyt przychylnym okiem patrzył na związek syna z ubogą szlachcianką, ale Otton o innej nie chciał nawet słyszeć...
Zła wróżka Marysieńka Być może siła młodzieńczej miłości pokonałaby starcze uprzedzenia, ale oto do Kruszyny zjechał zły duch. Latem 1676 roku, u boku dopiero co ukoronowanego małżonka - Jana III Sobieskiego - zawitała do pałacu słynna królowa Maria Kazimiera, zwana przez męża Marysieńką. Przybywała do siedziby rodu, którego szczerze nienawidziła! Otóż jeszcze w czasach Jana Kazimierza ambasadorem Francji na królewskim dworze był młody, bardzo przystojny biskup Bonzy.
Kochały się w nim Katarzyna Denhoffowa (żona Teodora, kochanka króla Jana Kazimierza), a także... Marysieńka. Bonzy wybrał tę pierwszą, traktując przy tym przyszłą królową dość lekceważąco. Nienawiść władczyni pogłębiła się, kiedy ustępujący z tronu Jan Kazimierz ogromne profity przeznaczył Katarzynie Denhoffowej. Co kierowało królową, kiedy proponowała Kacprowi, że ożeni jego syna z jedną ze swoich dwórek?
Czy chęć zbliżenia się do Denhoffów, czy "wbicia kija w mrowisko" - nie dowiemy się nigdy. W każdym razie gospodarz pałacu okrutnie zapalił się do pomysłu, dostrzegając przed synem perspektywę wielkiej kariery. Ale Otton nie chciał o niczym słyszeć. Kacper postanowił więc rozwiązać problem radykalnie: kazał spalić dom Szafrańców w Bogusławicach, z uwięzioną w środku całą rodziną. Młody Denhoff przebywał wówczas poza pałacem. Wracając, zauważył z daleka łunę pożaru i ruszył na pomoc. W połowie drogi między Kruszyną a Borownem spotkał chłopów, którzy przekazali mu tragiczną nowinę. Na wieść o śmierci Barbary zrozpaczony młodzieniec wyciągnął pistolet i strzelił sobie w głowę. Według innej wersji, miał dojechać do Bogusławic i z płonącego domu wynieść - martwe już - Barbarę i jej matkę.
Sic transit gloria... Winny tragedii Kacper kazał postawić w miejscu śmierci syna kamienną kolumnę. Dla siebie, w ciągu kilku tygodni, wybudował w głębi parku pustelnię. Składała się z dwóch małych pokoi, warsztatu stolarskiego i kaplicy. Pożegnawszy się ze światem i najbliższymi, kazał zamurować wejście do pustelni i nigdy już z niej nie wyszedł. Po śmierci Zygmunta pałac kilkakrotnie zmieniał właścicieli. Pod koniec XIX wieku posiadłość Denhoffów kupili Lubomirscy i pozostawała ona w ich rękach do roku 1945, kiedy to zajęło ją państwo i... zdewastowało.
Jak wyliczył jeden z poważnie zainteresowanych Kruszyną amerykańskich inwestorów, doprowadzenie posiadłości do zadowalającego stanu wymaga co najmniej 5 milionów dolarów. Dający się słyszeć nocami upiorny lament z pustelni Kacpra Denhoffa nabiera w tej sytuacji całkiem nowego znaczenia...
Andrzej Kawka
Fot. Autor
dla zalogowanych użytkowników serwisu.