Przypomniały mi się słowa mojej babci, która mówiła, że z medalikiem na szyi nikt się nie powiesi. Bo mu Anioł nie pozwoli – mówi policjant Dariusz Loranty.
Najwięcej emocji w pracy policjanta wywołują procedury, które musi przeprowadzić przy ludzkich zwłokach. Pracowałem kiedyś w warszawskiej dzielnicy Praga-Południe, która liczyła 400 tys. mieszkańców. Zdarzało się, że w ciągu tygodnia znajdowaliśmy przynajmniej pięć ludzkich zwłok.
Na początku były to dla mnie straszne doświadczenia. Będę to pamiętał do końca życia – bardzo długo dotykałem ręki nieżywej kobiety. Przełamałem się jakoś, ale zawsze praca ze zwłokami była nieprzyjemna. Uczestniczyłem też często w sekcjach i się uodporniłem. Nie ma co ukrywać – nierzadko pomagał w tym alkohol.
Przy okazji historii, którą chcę opowiedzieć, muszę przywołać wspomnienie ze szkoły policyjnej w Szczytnie. Mieliśmy tam m.in. wykłady z mechaniki śmierci. To dla policjanta podstawowa wiedza, by mógł sam, po spojrzeniu na zwłoki, rozpoznać potencjalną przyczynę zgonu. Skupię się na śmierci przez założenie pętli na szyję, bo moja historia dotyczy takich właśnie przypadków. Można to zrobić na trzy sposoby.
Pierwszy polega na zatkaniu tętnic szyjnych. To wywołuje stosunkowo najmniejsze zmiany w zachowaniu umierającego człowieka i odbywa się dosyć spokojnie. Drugi sposób – zagardlenie. Człowiek zawsze jest wtedy w konwulsjach, wywołanych podświadomą chęcią przeżycia, zerwania pętli. Wreszcie trzeci rodzaj – najokrutniejszy – który polega na zerwaniu kręgów szyjnych. Opis tej śmierci jest bardzo brutalny, więc powiem tylko, że przerywany kręg mocno deformuje ciało. To ważna wiedza dla policjanta, przydaje się w przypadku, gdy ktoś chce upozorować samobójstwo.
Kiedy zacząłem pogłębiać wiedzę na ten temat, upewniłem się tylko w swoich odczuciach. Zwykle w takich przypadkach robi się rozeznanie wśród sąsiadów. Rodzina nie jest skora do mówienia; nie tylko ze względu na emocje, ale też z poczucia winy. Sąsiedzi prawie zawsze mówili, że ci ludzie funkcjonowali normalnie. Że COŚ ich popchnęło do tego czynu. W ostatniej chwili. Oczywiście nie mam tu na myśli długotrwałych depresji. Nie mam wątpliwości, że na taki krok decyduje się człowiek opętany przez ZŁEGO.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.