Wielka rola Sylwii

Kluczowe pytanie o istotę przeznaczenia nie opuszczało Sylwii, odkąd skończyła 17 lat i nie dostała się do amatorskiego zespołu teatralnego. Może tak miało być? – obsesyjnie pytała siebie. 

„Weszłam w tę rolę. Nigdy jednak nie wkładałam ubrań Laury, tylko przefarbowałam włosy”Nie brała pod uwagę tego, że może nie mieć talentu. W końcu poszła z tym swoim zmartwieniem do mieszkającej w sąsiedniej wsi Rozalii. I usłyszała, że pisane jest jej życie pracowite. Że zwiąże się z dwoma mężczyznami, z jednym na długo, z drugim na krótko, albo odwrotnie, i że jeden związek będzie szczęśliwy, drugi nie… I ani słowa o aktorstwie.

– Tak musi być? – zdziwiła się Sylwia. – Widać musi – odpowiedziała Rozalia. – A jak działa przeznaczenie? – dociekała Sylwia. – Na różne sposoby – odpowiedziała Rozalia. – Czasem daje nam znak, zanim coś się wydarzy, najczęściej jednak sprawia, że nie wydarza się to, co wydarzyć się nie miało, bądź przeciwnie, dzieje się to, co nieuniknione, i to bez uprzedzenia.

Sylwia nie była zadowolona z tych wyjaśnień, ale przyjęła je do wiadomości. I niewątpliwie w związku z nimi w następnym roku zdecydowała się wyjechać do miasta, zachęcona przez kuzynkę, która pracowała w eleganckim salonie kosmetycznym. – Może to znak od przeznaczenia? – tłumaczyła wyjazd matce. – Będziesz fryzjerką? – zapytała rzeczowo matka. – Chciałabym – wyznała trochę na wyrost, bo przecież marzyła o zostaniu aktorką.

Przez pierwsze trzy lata Sylwia myła klientkom włosy. Ale nie narzekała, pilnie obserwowała mistrzów grzebienia, wieczorami czesała i strzygła koleżanki, i czekała na swoją szansę. W końcu pozwolono jej oficjalnie wziąć do ręki nożyczki. – Masz talent, dziewczyno – powiedziała właścicielka salonu, nieskora do komplementowania swoich pracowników.

reklama
404 Not Found

Not Found

The requested URL was not found on this server.


Pół roku później Sylwia miała już stałe klientki. Wtedy też dostała nietypowe zlecenie: raz w tygodniu miała zadbać o fryzurę klientki w jej domu. Aż podskoczyła z radości, gdy okazało się, że chodzi o aktorkę Laurę M. Nie zapytała: dlaczego ja? Sama sobie odpowiedziała (to przeznaczenie: poznam gwiazdę, a potem…).

Musiała ukryć wrażenie, jakie zrobiła na niej wyczerpana chorobą Laura M.
– Robię to dla męża – powiedziała aktorka. – Emil nie może pogodzić się z prawdą.
– Umiem obchodzić się z perukami – uspokoiła ją przejęta Sylwia.
Tego wieczora długo nie mogła zasnąć.  Wciąż miała przed oczami łysą głowę aktorki, stojące na podstawkach peruki i pełne miłości oczy jej przystojnego męża…

Czwartki z Laurą przerodziły się w rozmowy o teatrze. Dzięki hojności Laury i Emila, Sylwia mogła sobie pozwolić na wycieczkę po Włoszech. Wróciła z Wenecji w środę. W czwartek od razu pojechała do Laury. Otworzył jej Emil. – Laury nie ma – powiedział, nie patrząc jej w oczy.
Sylwia poczuła się odtrącona. Dopiero w pracy dowiedziała się smutnej prawdy. Mimo to w czwartek znów pojechała do domu aktorki. Chciała zobaczyć Emila. Odniosła wrażenie, że się jej spodziewał. Po chwili rozmowy zaproponował, żeby wybrała sobie jakąś sukienkę Laury… – Nie, no co pan – powiedziała zaskoczona i szybko wyszła.

W następny czwartek zwolniła się jednak z pracy. – Wejdź, Lauro – usłyszała. – Zaraz będzie kolacja.
Nie zaprotestowała, że nazwał ją imieniem żony. Kilka lat później, gdy mi o tym opowiadała, wyznała szczerze: „Weszłam w tę rolę. Nigdy jednak nie wkładałam ubrań Laury, tylko przefarbowałam włosy”. Wierzyła, że kiedyś Emil pokocha ją, Sylwię. Musiała tylko być cierpliwa. Ale gdy zaszła z nim w ciążę, postawiła wszystko na jedną kartę. – Mam na imię Sylwia. Możesz powtórzyć? Inaczej odejdę.
Z dwuletnią Olą w końcu go opuściła. Zabezpieczył je materialnie. To było łatwiejsze niż ostateczne rozstanie z Laurą.

Sylwia przyszła do mnie, gdy jej córka miała pięć lat. Chciała poznać jej przeznaczenie.
– Nie wróżę dzieciom – przerwałam jej. – A jeśli chodzi o panią… Wiodła pani przez kilka lat dziwne życie… jakby podwójne.
– Grałam Laurę – wtrąciła z goryczą. – W sztuce Emila M.
– Wkrótce wyjedzie pani z kraju – dokończyłam. – Tam pozna przyszłego męża. I będzie szczęśliwa. Odniesie też sukces…
– W filmie? – zapytała, choć już wiedziała, iż nie jest to jej pisane.
– Nie, w biznesie – odpowiedziałam.

Spotkałam Sylwię w Rzymie w czasie zeszłorocznych wakacji. Z włoskim mężem Mario prowadzi sieć salonów fryzjerskich.
– Znowu trafił mi się wdowiec – roześmiała się.
– Ale nie nazywa pani imieniem pierwszej żony – domyśliłam się.
– Czasem mówi do mnie Silvanna. Tak pieszczotliwie. Con amore...


Anna Złotowska
fot. shutterstock 

Źródło: Wróżka nr 6/2012
Tagi:
Już w kioskach: 10/2025

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka