Znaki rozsypane jak puzzle

Czułam, że coś wisi w powietrzu, że coś muszę zrozumieć. „To musi być jakiś znak”.

 

Znaki ostrzegwacze

 

Bukiet, który chciałam kupić przyjaciółce na urodziny, miał być wyjątkowy. Po drodze do kwiaciarni wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądać. Tak się zamyśliłam, że na pasach omal nie wpadłam pod koła samochodu. Ale to ja przechodziłam na zielonym świetle… Przez chwilę słyszałam walenie własnego serca. Już któryś raz w moim życiu przelatuje mi przed nosem rozpędzony samochód. „To musi być jakiś znak” – pomyślałam. Wchodząc do kwiaciarni, jeszcze czułam się roztrzęsiona.

Musiałam chwilę poczekać, aż kwiaciarka obsłużony panią przede mną, która rozmawiała przez telefon z córką.

– Już trzeci raz oblała egzamin na prawo jazdy – powiedziała do kwiaciarki.

– Jeszcze zdąży zdać ten egzamin, prawo jazdy to poważna sprawa, może coś ją chroni, wie pani, jak to jest, kiedy kierowca jest niedoświadczony… – ciągnęła kwiaciarka monotonnym głosem, podając klientce piękny bukiet.

reklama

„Co za dzień” – pomyślałam. Omal nie przejechał mnie samochód, a teraz, chcąc nie chcąc, byłam świadkiem rozmowy, znowu z samochodem w tle. Za chwilę i ja trzymałam piękny bukiet. Wychodząc z kwiaciarni, natknęłam się w drzwiach na znajomą. Miała rękę w gipsie.

– Wywaliłam się na rowerze – rzuciła na dzień dobry. – Muszę do ciebie wpaść, a teraz biegnę, bo jestem już spóźniona. Paaaa!

W samochodzie po drodze do domu słuchałam radia. Właśnie leciał program, w którym podawali statystyki wypadków drogowych. „I znowu o tym” – zaniepokoiłam się nie na żarty. Czułam, że coś wisi w powietrzu, że coś muszę zrozumieć, na coś wpłynąć…

 

Niebezpieczeństwo

 

Z zamyślenia wyrwał mnie telefon. Dzwoniła Małgosia, moja przyjaciółka spod Krakowa. Miała przyjechać do mnie następnego dnia i przenocować. Bardzo się ucieszyłam, że jak kiedyś przegadamy pół nocy. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że wszystkie te znaki dotyczyły właśnie jej. Nazajutrz przed południem Małgosia ponownie do mnie zadzwoniła. Uprzedzała, że może nie zdążyć na planowany pociąg do Krakowa. Jeśli się spóźni, da znać, o której godzinie będzie w Warszawie. A całe to zamieszanie dlatego, że w drodze do Krakowa miała stłuczkę i teraz przesiada się do innego samochodu.

Kiedy za ponad dwie godziny znów zadzwoniła, poczułam dreszcz na całym ciele. Powiedziała, że pociąg stoi w szczerym polu, ponieważ akurat na wagon, w którym siedzi, zwaliła się linia trakcyjna. Po kilku godzinach wreszcie dotarła szczęśliwie do Warszawy, a mój mąż wyjechał po nią na dworzec. Przygotowywałam kolację – jej ulubione gruzińskie kotleciki. Gdy wkładałam je na patelnię, rozgrzany olej prysnął mi w twarz. Poczułam pieczenie, a za chwilę zobaczyłam w lustrze dwa wielkie bąble. Już byłam pewna, że Małgosi drepcze po piętach jakieś niebezpieczeństwo.

Coś dawało jej znaki ostrzegawcze. I to coś próbowało też wpłynąć na mnie. Mój policzek piekł niemiłosiernie.

– Boże, tyle godzin jechałam i to z takimi atrakcjami – powiedziała Małgosia, wchodząc do mieszkania. Za chwilę, przy kawie, zaczęłyśmy analizować wydarzenia całego dnia.

 

Znaki rozsypane jak puzzle

 

– To jest dziwny tydzień, musisz być ostrożna aż do jego końca – powiedziałam. – Szczególnie uważaj na wyjazdy, jeżeli je planujesz w najbliższym czasie. Bo wisi w powietrzu ciężki wypadek samochodowy. Powiedziałam to i poczułam ogromną ulgę w sercu. – Tak, chodzi o ciężki wypadek... ale w przeszłości. Zobaczyłam, jak Małgosia nagle zbladła.

– Jaki dzisiaj dzień – spytała? – No tak 10… – odpowiedziała sobie sama. – Dzisiaj jest osiemnasta rocznica mojego ciężkiego wypadku samochodowego, z którego wyszliśmy cudem cało. Pojechaliśmy wtedy z mężem za granicę na wesele przyjaciół. No i tam, na trasie, mieliśmy poważne zderzenie.

– Śmierć była blisko ciebie – powiedziałam w zamyśleniu, pukała do waszego domu.

– To prawda – przerwała Małgosia. – Przyszła do domu po tygodniu od wypadku, ale zabrała mojego ojca. Potrącił go samochód. Zbliża się rocznica jego śmierci. A ja z mężem i dziećmi mamy akurat tego dnia jechać nad morze na trzy dni. Mąż wybiera się tam służbowo, a ja pomyślałam, że może zabierzemy się z nim przy okazji…

– Nie możesz z dziećmi jechać – powiedziałam kategorycznie. Małgosiu, tobie grozi wtedy niebezpieczeństwo. Jesteś tu, żebym mogła cię ostrzec. Nagle poczułam obecność jej ojca. To on się postarał, aby Małgosia dotarła do mnie, zanim będzie za późno. Dawał znaki rozsypane jak puzzle, aż w końcu pomógł mi je ułożyć w całość. Mąż Małgosi pojechał sam i szczęśliwie wrócił.

A ja nadal widzę znaki, które towarzyszą różnym ludziom w ich podróży przez życie. I układam je jak puzzle, próbując znaleźć ukrytą w nich wskazówkę.

 

Aida Kosojan-Przybysz 
poetka, piosenkarka i jasnowidz w czwartym pokoleniu, dar odziedziczyła po prababce.

Na ten temat

Źródło: Wróżka nr 4/2016
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl