Kobyłka w poziomkach

poziomkiWakacje, wakacje! Krzyczałam, gdy kończył się rok szkolny i od samego uczucia wolności robiło się pięknie. Nie zmienia to faktu, że pod koniec sierpnia tęskniłam do szkolnych kolegów, a nawet do niektórych nauczycieli.



Na razie jednak był początek lipca i wiara w wakacyjne cuda. A zdarzały się, jak to cuda – nagle. Nie pamiętam już, ile miałam lat, ale pewnie koło dziesięciu. Byliśmy na Mazurach, które w owym czasie wyglądały zupełnie inaczej. Ludzi było tyle, co kot napłakał, a zwierząt tyle, co dziś ludzi. Tym bardziej, że z racji byłej pracy mojego ojca w Polskiej Akademii Nauk i związanych z nią rozlicznych znajomości mieliśmy wstęp wszędzie tam, gdzie nie wolno było wchodzić postronnym osobom.

Miałam to szczęście, że spędzałam wakacje w gronie dzieci przyjaciół moich rodziców. Zawsze wyjeżdżaliśmy dość liczną grupą i wszyscy dorośli mieli coś wspólnego z przyrodą. Lekarze weterynarii, zootechnicy, biolodzy. Trudno się więc dziwić, że dzieciom nie ograniczano kontaktu z naturą. Pamiętam również, że trochę nas wykorzystywano, szczególnie jeśli chodzi o poziomki. Leśne są najsmaczniejsze. Pachną jak bajka i tak smakują. Trzeba się jednak natrudzić, by zebrać „bajkową" porcję.

reklama
404 Not Found

Not Found

The requested URL was not found on this server.

Lasy wokół Popielna były poziomkowym zagłębiem. W niektórych miejscach wyglądały jakby ktoś rozłożył czerwony dywan. Wysyłano nas więc pobrzękujących bańkami i metalowymi kubkami. Trochę narzekaliśmy, ale tak naprawdę lubiliśmy to, a szczególnie zakończenie trudów w postaci deseru z gęstą śmietaną i cukrem. Poza tym robiliśmy zawody, kto zbierze więcej i szybciej. Każdy szukał sobie najbogatszej w poziomki polanki i padał na kolana. Czasem poszukiwania kończyły się szukaniem jednego z nas, bo w pogoni za sukcesem gubiliśmy się.

Od zawsze miałam dobrą orientację w lesie, ale gdy wpadnie się w trans zbieracza, można zgubić drogę. Poruszałam się na czworaka i tylko co pewien czas podbiegałam do nowej kępy czerwonych smakołyków. Chciałam zdobyć medal poziomkarza, więc nie rozpraszałam uwagi na takie drobiazgi jak ścieżka lub inni zbieracze. W pewnej chwili usłyszałam znajome pochrapywanie i parskanie. Podniosłam głowę znad poziomkowego łanu i zobaczyłam grupę tarpanów. Nie zdziwiłam się, bo już kilka razy spotykałam je w lesie i to zazwyczaj przy poziomkobraniu.

Źródło: Wróżka nr 7/2016
Tagi:
Już w kioskach: 10/2025

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka