Trzeba było odszukać akta w archiwum sądowym. Pod okiem urzędniczki Gracja przewracała kartę za kartą. Śledztwo nie trwało długo. Sprawca się przyznał. Zakradł się nocą do domu szefa firmy budowlanej, w której pracował. Szef z rodziną wyjechali na urlop. Wyjął fachowo szybę w oknie. Przeszukał szuflady i półki. Nie było żadnych kosztowności, tylko jakieś obrazy na ścianach, ale nie miał pojęcia o ich wartości. Domu pilnował ochroniarz z firmy i nagle obudzony wyszedł wprost na niego. Znali się. Złodziej uderzył go nożem. Był wściekły, że niczego nie znalazł, bał się też, że tamten go rozpozna. Zadzwonił wprawdzie po pogotowie z najbliższego automatu. Ale ochroniarz zmarł w szpitalu.
Do akt dołączony był gruby pakiet w szarej kopercie. Otworzyła. Pismo było niewprawne, koślawe, lecz stopniowo litery stawały się zgrabniejsze i coraz mniej było błędów ortograficznych. „Księżniczko moja – pisał więzień. Właśnie wróciłem ze spacerniaka i mogę myśleć o tobie. Wyobrażam sobie, co robisz. Pewnie się uczysz. To dobrze, Gracyjko, bo bez nauki człowiek jest dzisiaj zerem. Każdego dnia budzę się i zasypiam z myślą o tobie. Ten list i wszystkie inne nie zostanie wysłany, bo twoja matka kazała mi wymazać cię z pamięci. Przystałem na to, bo co ci po ojcu zbrodniarzu. Ale nie mogę nie pisać listów do ciebie. Potrzebuję tego jak powietrza. Księżniczko moja, Gracyjko".
Zaczęła gwałtownie oddychać. Aż przybiegła urzędniczka z pytaniem, czy Gracja się źle czuje. Wyszła na korytarz, starając się, nie zemdleć. Po chwili wróciła i czytała dalej. Oddech zaczął się normować, krew wróciła do twarzy. Nie potrafiła przestać czytać. – Zamykamy! – Usłyszała głos urzędniczki. – Może pani przyjść jutro.
W domu już od progu zaczęła krzyczeć:
– Gdzie jest ta cholerna Malwina?! Przestań, mamo, mnie wreszcie okłamywać! Gdzie ona jest?!
– Jest u bratowej – cicho powiedziała matka. – Ta wydra nie wie, co zrobiła. Jakim prawem ci powiedziała? Kto jej pozwolił?
– Adres, telefon do tej bratowej. Natychmiast, już! – wrzeszczała Gracja.
– To naprawdę przez tego kryminalistę tak do mnie mówisz? Zasłużyłam na to?
Gracja wyrwała z rąk matki kartkę z adresem. Zatrzymała jakąś taksówkę. Była jak w transie. Bez tchu wbiegła na trzecie piętro.
– Kto tam? – zapytała przez drzwi Malwina.
– Otwórz, bo będę walić.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem. Gracja upadła na fotel.
– Przechodziłam tędy – zaśmiała się – i postanowiłam wpaść, ciociu. Powiedz mi, kto ci pisał listy od ojca, które, jak twierdzisz, wysyłałaś mi z Australii?
– Jak to kto? Ja. Już ci powiedziałam. Pisałam je sama, wczuwając się w myśli mężczyzny z kryminału. Z biegiem lat nawet go polubiłam. A wiesz, dlaczego to robiłam? No więc twoja matka, Gracjo, obiecała mi, że za wysyłanie tych bzdur, co było zupełnie niepotrzebne i głupie, odziedziczę mieszkanie jej matki.
– To mieszkanie babcia już dawno notarialnie przepisała na mnie. Matka nie może go nikomu dać. Należy wyłącznie do mnie – powiedziała Gracja.
Ciotka Malwina zamieniła się w słup soli. – Niemożliwe! – wyjęczała. Gracja z trudem wstała z fotela i wyszła na klatkę schodową. Wszystko było jasne. I nic jasne nie było.
Gracja stała przed bramą więzienia, czekając w kolejce na wpuszczenie do środka. Wyobrażała sobie, że za chwilę do jej ojca podejdzie strażnik. Ma pan widzenie – powie. Ojciec się zdziwi. Żona nigdy go nie odwiedziła. Nawet rozwód odbył się pod jej nieobecność. Do stolika w sali widzeń zbliżał się wysoki chudy mężczyzna. Zobaczył Grację i cofnął się, jakby chciał wyjść z sali. Ale powoli zaczął iść w jej stronę.
– To ja, Gracja – odezwała się. Był blady jak przykrywająca stolik cerata. Usiłował zapanować nad drganiem warg, lecz bezskutecznie. – Usiądź, tato.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.