Vivienne Westwood

Rajski ptak o nieposkromionej fantazji czy szurnięte bezguście? Wymyśliła obszarpany styl punk i zaprojektowała suknię ślubną dla bohaterki „Seksu w wielkim mieście”. Mówi, że kobieta jest przedmiotem i ma trzeciego, młodszego o 25 lat męża. Zdobyła fortunę na modzie i apeluje: nie kupujcie ubrań!!! Kim więc jest Vivienne Westwood?

Vivienne WestwoodJest rok 1974. Wielka Brytania pogrąża się w kryzysie, rośnie bezrobocie, spada poziom życia. Ogólna beznadzieja. Na zapleczu sklepu przy King’s Road 430 właśnie rodzi się historia. 33-letnia Vivienne Westwood i jej chłopak Malcolm McLaren projektują i szyją dziwaczne ubrania. Ubrania!!! Żaden szanujący się Anglik nie nazwałby tego ubraniem! Vivienne paraduje w skórzanej mini, podziurawionym podkoszulku, obwiesza się łańcuchami, kłódkami. Włosy przefarbowała na platynowy blond, a usta pomalowała karminową szminką, co skontrastowane z nienaturalnie bladą twarzą daje porażający efekt. Tak powstaje styl punk.

Rok 2010. Zadziorna artystka i bizneswoman w jednej osobie włada imperium, które przynosi zysk 367 milionów funtów rocznie. Nic się nie zmieniła. Nadal nosi i projektuje ubrania, których żaden przyzwoity tradycjonalista nie tknąłby nawet w rękawiczkach. Ostry język, polityczna niepoprawność i nieposkromiona fantazja to jej znaki rozpoznawcze.

W swoich projektach łamie wszelkie tabu. Doczepia futro do majtek, drze brytyjską flagę, z konserwatywnego angielskiego tweedu szyje krynoliny i ozdabia je koronkami. To dzięki niej gorset, niegdyś wstydliwie skrywaną część damskiej garderoby, nosi się dziś na wierzchu jako bluzkę. Ale jej skandalizowanie nie kończy się na wymyślaniu szokujących modeli ubrań. Angażuje się w politykę, popiera ekologów. Moda to jej życie, ale nie znosi głupiego konsumpcjonizmu – od lat przekonuje, że kupowanie zbyt wielu ubrań jest... niemoralne.

reklama

Z drugiej strony zwykła też mówić: „Masz o wiele lepsze życie, jeśli nosisz ubrania robiące wrażenie...”. I chyba trzeba jej uwierzyć – bo całe jej życie jest dowodem, że to prawda. W jej przypadku – z pewnością. Z własnego życia uszyła przecież kreację na miarę swoich projektów, choć na początku nic nie zapowiadało sukcesu.

Pracująca dziewczyna z przedmieścia
Pochodzi z miejscowości, o której śmiało można powiedzieć „dziura zabita dechami”. Miejsce, w którym się urodziła, Glossopdale, to wioska w przemysłowym hrabstwie Derbyshire. Jej matka była tkaczką w jednej z pobliskich fabryk, ojciec pracował w sklepie spożywczym. O zainteresowaniu się kulturą nie było mowy. W okolicy nie było żadnej kultury.

„Do 17. roku życia nie wiedziałam, jak wygląda galeria sztuki, nie byłam w teatrze, nie miałam w rękach albumu o sztuce”, wspomina. Gdyby w 1958 roku jej rodzice nie podjęli decyzji o przeprowadzce do jednej z dalekich dzielnic północno-zachodniego Londynu, Vivienne z pewnością także skończyłaby w tkalni.

W Londynie zapisała się jednak do Harrow School of Art i zaczęła studiować modę. Po pierwszym semestrze rzuciła szkołę. Była rozgoryczona. Znajomym mówiła, że ją na to nie stać i nie wie, w jaki niby sposób dziewczyna taka jak ona, czyli pochodząca z robotniczej rodziny, miałaby się utrzymać w świecie sztuki. Cóż... można więc zrozumieć jej późniejszą fascynację anarchizmem i punkową ideologią no future.

Vivienne znalazła pracę w szwalni i zapisała się na kursy nauczycielskie. Skończyła je, poszła do pracy w podstawówce. Ale z marzeń o sztuce nie zrezygnowała. Wieczorami tworzyła oryginalną biżuterię i sprzedawała ją na słynnym londyńskim targu przy Portobello Road, miejscu spotkań londyńskich awangardowych artystów. Dobrze się wśród nich czuła, jednak na chłopaka wybrała sobie mężczyznę mającego stałą i pewną pracę.

Derek Westwood pracował w fabryce odkurzaczy i był tak zwaną dobrą partią. Przynajmniej w rozumieniu klasy społecznej, z której oboje pochodzili. Pobrali się w 1962 roku. To chyba ostatni ukłon, jaki zrobiła Vivienne w stronę wartości, w których świecie wyrosła. Rok później urodziła Derekowi syna Benjamina, ale kiedy dziecko miało niespełna dwa lata, małżeństwo jego rodziców się rozpadło. W 1965 roku Vivienne poznała bowiem Malcolma McLarena i zakochała się w nim bez pamięci. Ich syn Joseph Ferdinand Corre przyszedł na świat dwa lata później. Vivienne przeprowadziła się do Malcolma, ale wciąż pracowała jako nauczycielka i to głównie z jej pensji się utrzymywali.

Vivienne Westwood (na dole po lewej) i jej kolekcja z 1985 roku. Obok projektantki siedzi jej ówczesny partner Malcolm McLaren.W 1971 roku przeprowadzili się do mieszkania nad „Let it Rock”, sklepikiem, który otworzyli przy King’s Road 430. Vivienne rzuciła wtedy pracę w szkole, wróciła do projektowania i do... szycia. Ktoś przecież musiał produkować te militarne skórzane garnitury i T-shirty z nadrukami o treści pornograficznej. Takie właśnie mieli pomysły. Ukarani grzywną za niemoralny proceder, zamiast zwinąć biznes, zmienili nazwę sklepu na SEX i wzbogacili asortyment o ubiory w stylu S/M (sado-maso). Na T-shirty nanosili fotografie nagich czarnoskórych mężczyzn, kobiecych piersi i homoseksualnych orgii.

„Szukaliśmy motywów buntu, żeby zagrać na nosie establishmentowi. Punk był po prostu towarem. Dzięki niemu można było udawać, że mieliśmy wolność wypowiedzi” – wspomni po latach Vivienne. Sklep oryginalnego duetu, udekorowany pofarbowanymi na czarno kośćmi kurczaka, pornograficznym graffiti i manekinem w skórzanej uprzęży S/M, stał się mekką nowofalowców.

To właśnie na tyłach tego sklepu zrodził się pomysł założenia legendarnego dziś punkowego zespołu Sex Pistols. Jego wokalista Johnny Rotten śpiewał alternatywną wersję hymnu Wielkiej Brytanii – rozpoczynał od „God Save the Queen” (Boże, chroń królową) i dodawał: „The fascist regime” (faszystowski reżim), a na koniec krzyczał ze sceny: „No future, no future! (nie ma przyszłości!)”.

Vivienne Westwood zaś wzięła na swój warsztat krawiecki Elżbietę II i brytyjską flagę. Flagę podarła na strzępy, a królowej wpięła w usta agrafkę. Ta sama królowa w 1992 roku przyzna jej prestiżowy tytuł Officer of the British Empire. To właśnie Westwood przy okazji odbierania honorów w pałacu Buckingham udało się pokazać, że uważana za pozbawioną poczucia humoru monarchini zna się jednak na żartach. Elżbieta II wybuchnęła śmiechem na widok projektantki, gdy ta wprawiła w osłupienie fotoreporterów, zakręcając przed ich kamerami sukienką, pod którą nie było bielizny.

Źródło: Wróżka nr 8/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl