Jak kontrolować sny?

Kiedy my smacznie śpimy, nasz mózg nie zasypia gruszek w popiele. Mozolnie przetrawia emocje i wydarzenia minionego dnia. I najważniejsze – podpowiada nam, jak poradzić sobie z tym, co na jawie nie pozwala nam zasnąć.

Jak kontrolować SnyDymitr Mendelejew od tygodni usiłował ułożyć spisaną na odwrotach starych biletów wizytowych kartotekę pierwiastków chemicznych w przejrzystą strukturę. „Pasjans” jednak nie chciał wyjść. – Mam w głowie klarowny obraz, ale nijak nie mogę go złożyć w żaden sensowny system – opowiadał filozofowi Iwanowi Łapszynowi tuż przed odkryciem prawa okresowości. W tych dniach Mendelejew przez trzy doby nie zmrużył nawet oka.

W końcu, kompletnie wyczerpany, zasnął. – Przed oczami stanęła mi tablica, a na niej wszystkie elementy rozmieszczone w idealnym porządku – mówił. – Po przebudzeniu przerysowałem to, co widziałem. Potem zmieniłem tylko jeden drobiazg. Mendelejew nie był wyjątkiem – historia ludzkości pełna jest odkryć, wynalazków i dzieł sztuki, które powstały we śnie. Także i my zanim podejmiemy jakąś ważną decyzję, zamiast zdawać się na ślepy los, wolimy – tak jak rosyjski badacz – przespać się z problemem.

Według najnowszych badań neurologów z Uniwersytetu Harvarda, kiedy zamykamy oczy, nasz mózg bynajmniej nie zwalnia obrotów. Cały czas selekcjonuje zebrane za dnia informacje. Część z nich klasyfikuje jako śmieci i wykasowuje. Inne, które uznaje za ważne i użyteczne, zapisuje jako wspomnienia. I faszeruje je emocjami. Właśnie dlatego sny często wydają się nam bardziej prawdziwe niż rzeczywistość.

Wieści od bogów, seks i kradzieże

Starożytni wierzyli, że sny są komunikatami, które bogowie przekazują ludziom. Kiedy podczas oblężenia miasta Tyr Aleksander Macedoński we śnie ujrzał satyra tańczącego na tarczy, natychmiast dostrzegł w tym zakodowaną informację – greckie słowo „satyros” wymawia się identycznie jak zdanie „sa tyros” („Tyr jest twój”). Wódz nie zaniechał oblężenia i wkrótce miasto zostało zdobyte. Nie wszyscy są jednak tak biegli w sztuce interpretowania snów.

reklama

Dla nich powstały senniki – swoiste leksykony, dzięki którym nocne marzenia można rozkładać na czynniki pierwsze i odnajdywać w nich zapowiedź tego, co nas czeka. Zwolennikiem takich praktyk był nawet św. Tomasz z Akwinu, który w „Summa theologica” napisał, iż „sny zawierają wskazówki tyczące przyszłości”. Wszystko zmieniło się w początkach XX wieku. Wtedy to austriacki psychiatra Zygmunt Freud opublikował swoją pracę „Objaśnienie marzeń sennych”.

Sprowadził w niej sny na ziemię i udowodnił, że są komunikatami wysyłanymi do nas nie przez bogów, ale przez naszą własną podświadomość. I jakby tego było mało, jego zdaniem wszystkie one miały dotyczyć… seksu. Interpretacja ta zdominowała XX-wieczną psychologię i dopiero niedawno badacze zaczęli przebąkiwać, że nie jest to wcale takie oczywiste. I że sen niedaleko pada od jawy. Coś, co „naszym filozofom” zajęło tak wiele czasu, na Dalekim Wschodzie od wieków jest „oczywiste”.

Buddyjscy mnisi przekonują, że sen wcale nie jest gorszy (czyt. bardziej fałszywy) od jawy. Jest jej naturalną kontynuacją i ma takie samo znaczenie. Właśnie dlatego kontrolowali go za pomocą jogi świadomego śnienia. I to na długo zanim Leonardo DiCaprio w filmie „Incepcja” zagrał szpiega przemysłowego, który manipulował snami prezesów korporacji, żeby z ich głów wykradać poufne informacje.

Na razie to tylko fantastyczny wymysł. Według naukowców jednak zdolność kontrolowania snów wykracza poza science fiction. Każdy człowiek bowiem może nauczyć się śnić w taki sposób, żeby skutecznie odpędzać powracające koszmary albo znajdować rozwiązania problemów, z którymi nie radzi sobie na jawie. Oczywiście, o ile nie chrapie, bo wtedy nic mu się nie przyśni.

Skąd się biorą sny?

Morfeusz nie wybiera. Śnimy wszyscy, często w kolorach, a nasze sny roją się od twarzy – wszystkie je kiedyś spotkaliśmy, choć niektóre w dzieciństwie. Często jednak po przebudzeniu niczego nie pamiętamy. Aby się przed tym uchronić, malarz Salvador Dalí, ucinając sobie drzemkę, brał do ręki monetę. Gdy upadała, jej brzęk wybudzał go, tym samym chroniąc przed zapomnieniem marzeń sennych. Przychodzą one do nas wyłącznie we śnie płytkim i niczym serial są podzielone na kilku-, kilkunastominutowe odcinki, które mózg „emituje” mniej więcej co półtorej godziny.

Tyle bowiem trwa przejście ze snu płytkiego, kiedy wzrasta aktywność mózgu i pojawia się ruch gałek ocznych (Rapid Eye Movement – R.E.M.) do snu głębokiego i z powrotem. Jakie jest zadanie tej fazy snu, naukowcy nie wiedzą. Przypuszczają jednak, że ma on duże znaczenie dla człowieka. Kiedyś sądzono nawet, iż brak R.E.M. może prowadzić do śmierci. Dziś wiemy tylko tyle, że budząc się w tej fazie, mamy większe szanse na zapamiętanie snu.

Sen we śnie

Statystycznie człowiek przesypia 20 lat. To szmat czasu, który nie musi być stracony. – Każdy z nas może zarządzać swoimi snami – mówi Deirdre Barrett, autorka nieprzetłumaczonej jeszcze na polski książki „Komitet uśpienia: jak artyści, naukowcy i sportowcy wykorzystują sny do kreatywnego rozwiązywania problemów i jak ty możesz to zrobić”. To jest możliwe dzięki technice inkubacji snów.

– Jeśli chcesz śnić na konkretny temat, skup się na nim, kładąc się do łóżka – przekonuje Barrett. – Sny mają charakter wizji, a zatrzymując w głowie konkretne obrazy, masz szansę je zaprogramować. Możesz na przykład postawić na stoliku nocnym obok łóżka fotografię tego, o czym chcesz śnić. Jeśli jesteś artystą, może to być puste płótno. Jeżeli naukowcem, urządzenie, na którym pracujesz, albo zapisany dowód matematyczny.

W ten sposób zwiększysz szansę, że będzie to ostatnia rzecz, jaka utkwi w twoim umyśle przed zaśnięciem. Innym ważnym elementem kreatywnego wykorzystania snu jest niewyskakiwanie z łóżka od razu po otwarciu oczu. Połowę tego, co nam się śni, zapominamy w ciągu pięciu minut po przebudzeniu. Aby przypomnieć sobie sen, Barrett zaleca poleżeć chwilę w łóżku. Tylko w ten sposób możemy wsłuchać się w podszepty własnej nieświadomości. A wbrew pozorom ma nam ona bardzo dużo do powiedzenia.

Choć ustalenie zależności między nieświadomością a świadomością jest bardzo trudne, to psychologowie szacują, że wynosi ona mniej więcej… 9:1! Możemy oczywiście wierzyć, że dzięki myśleniu i zdrowemu rozsądkowi jesteśmy w stanie rozwiązywać wszystkie problemy, jednak tak naprawdę siła naszego świa- domego umysłu jest dość mizerna.

Dodatkowym zabójstwem kreatywności jest obsesyjne „zamyślanie się” nad kłopotem. Gonitwy jałowych myśli doprowadzą nas co najwyżej do stresu, depresji albo lęków. – Jeśli utkniesz na czymś, z czym nie dajesz sobie rady logiką, zdaj się na sen – mówi Barrett. Potęga snu polega bowiem na wykorzystaniu innego niż na jawie sposobu myślenia. Dzięki temu nasz umysł będzie pracować efektywniej, bo uzupełni to, co zrobił „za dnia”.

Jak oswajać koszmary

Sen może być też lekarstwem na… złe sny. Ze statystyk wynika, że przez koszmary aż połowa ludzkości budzi się zlana potem. Psychologowie są przekonani, że niepokojące lub przerażające sny to rodzaj „czkawki” po niezamkniętych sprawach z przeszłości. Wszelkie próby przechodzenia nad koszmarem do porządku dziennego przynoszą więc odwrotny skutek. Zamiast je ignorować, nauczmy się ich słuchać – nawet jeśli są straszne. Sny, będąc komunikatami od naszej podświadomości, są bowiem niezwykle cennym źródłem informacji o nas samych.

Najmocniej koszmary oddziałują na dzieci w wieku od 3 do 5 lat, co prawdopodobnie wiąże się z kształtującą się w tym wieku świadomością własnej odrębności. Jedną z popularniejszych zmór są nawracające sny o byciu ściganym przez potwora – psychologowie często podkreślają jego związek z pierwszą dziecięcą złością i poczuciem winy. W takich wypadkach skuteczną techniką jest „spiłowanie kłów bestii”. Warto wtedy wziąć pociechę na kolana i razem z nią „dośnić” koszmar na jawie. Metodą może być narysowanie zabawnej podobizny potwora (np. w stylu pluszowych postaci z filmu animowanego Disneya „Potwory i spółka”).

Na widok takiego obrazka większość dzieci zamiast strachu będzie odczuwać radość. Co ciekawe, technika dopowiedzenia szczęśliwego zakończenia do koszmarnego snu zdaje również egzamin u osób dorosłych i bywa nawet stosowana w terapii stresu pourazowego. I choć w „Incepcji” Leonardo DiCaprio manipulował snami na zdecydowanie wyższym poziomie, to takie proste programowanie ma przyszłość. Nie tylko ze względu na odkrycia, których możemy dokonać. Inkubacja snów i „dośnienie na jawie” koszmarów pozwolą nam żyć lepiej, zdrowiej i przyjemniej. Panowie i panie, nauczmy się więc śnić.

Pomysły, które narodziły się we śnie

Maszyna do szycia
Amerykanin Elias Howe nie mógł sobie poradzić z konstrukcją igły do „mechanicznej szwaczki”. Pomysł przyszedł we śnie o Indianach. Zobaczył w nim włócznię, w której grocie znajdowała się dziura.

„Frankenstein”
Mary Shelley wyśniła koszmar o historii doktora, który ożywił ludzkie zwłoki.

„Yesterday”
Paul McCartney wyśnił melodię graną przez sekcję smyczkową. Po przebudzeniu usiadł do pianina i zagrał muzykę, która wciąż dźwięczała mu w uszach.

Środek na porost włosów
Madame C.J. Walker miała problemy z wypadaniem włosów. Pewnej nocy wyśniła recepturę szamponu, który miał zahamować ten proces. Rano ją zapisała, a następnie wyprodukowała. Kosmetyk okazał się rynkowym sukcesem i zrobił z wynalazczyni pierwszą Amerykankę, która zarobiła milion dolarów.

Model atomu
Niels Bohr, próbując przedstawić graficznie budowę atomu wodoru, „przerobił” wiele różnych struktur. Na pomysł właściwej – z elektronami krążącymi wokół jądra niczym planety wokół słońca – wpadł dopiero we śnie. Model ten zapewnił mu Nagrodę Nobla.

Łapacz snówŁapacz snów
Na pierwszy rzut oka przypomina pajęczynę „utkaną” z wierzby, zwierzęcych ścięgien, rzemieni, paciorków i piórek. Tak naprawdę to amulet. Według legend Indian z Ameryki Północnej pierwszy taki łapacz snów przygotowała bogini Asibikaashi (Kobieta Pająk). Zgodnie z jej zaleceniem sieć należy powiesić nad posłaniem tak, żeby musiały przez nią przejść wszystkie sny.

Te złe, jako wielkie i niezdarne, ugrzęzną w niej, a rankiem pod wpływem promieni słonecznych wyparują wraz z rosą. Te dobre, czyli małe i sprytne, bez trudu przecisną się przez pajęczynę i po piórze spłyną delikatnie na śpiącego. Zależnie od ozdób łapacz snów przynosił szczęście w różnych dziedzinach życia. I tak wierzono, że koraliki i pióra miały moc spełniania snów, róg jelenia gwarantował powodzenie w łowach, kawałek modrzewia lub szałwii zapewniał zdrowie, futerko – wygodę i ciepło, a koński włos – wytrzymałość.


Hubert Musiał

fot. shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 9/2011
Tagi:
Komentarzy: 1
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl